Słabe dane z rynku pracy w USA są kolejną oznaką wyraźnego osłabienia gospodarki. Wcześniej pojawiły się dane świadczące o pogorszeniu koniunktury w przemyśle oraz pogłębieniu kryzysu na rynku nieruchomości.
Zatrudnienie w sektorze pozarolniczym wzrosło zaledwie o 54 tys. Tymczasem rynek oczekiwał, że nowych miejsc pracy będzie trzy razy więcej. Sektor prywatny utworzył jedynie 83 tys., podczas gdy oczekiwano 180 tys. nowych miejsc pracy. Analitycy spodziewali się też, że odsetek bezrobotnych spadnie do się poziomu 8,9 proc. Dla porównania miesiąc wcześniej nowych miejsc pracy przybyło cztery razy więcej niż w maju.
Niektórzy ekonomiści są zdania, że ostatnie katastrofy naturalne, które nękały południe kraju, a zwłaszcza tornada i powodzie mogły mieć wpływ na ten wynik. Z kolei Keith Hall, analityk amerykańskiego biura statystycznego zajmującego się rynkiem pracy twierdzi, że instytucja nie doszukała się wyraźnych związków pomiędzy ostatnimi zniszczeniami spowodowanymi żywiołami, a rosnącym bezrobociem.
Po informacji bardzo gwałtownie osłabił się dolar. Frank szwajcarski wyznaczył nowy rekord wobec amerykańskiej waluty. Kurs pary spadł do poziomu 0,8349 franka, co było najniższym poziomem w historii. Dane wpłynęły również na notowanie złotego, który osłabił się do franka szwajcarskiego do poziomu 3,2616 zł za franka.
Pogłębieniem spadków zareagowała także warszawska giełda. WIG20 znalazł się już 0,95 proc. pod kreską.