Spółka ta, uważana za jedną z najcenniejszych na Białorusi, może być warta nawet 20 mld dolarów. Według doniesień „WSJ” białoruskie władze już rozmawiały o tej transakcji z potencjalnymi inwestorami z Rosji i Chin. Zainteresowania nie kryje m.in. Sulejman Kierimow, jeden z najbogatszych Rosjan, który kontroluje już rosyjskiego producenta nawozów Uralkalij.
Niezależnie od losów sprzedaży Biełaruskalij Mińsk zobowiązał się do sprzedaży w ciągu trzech lat majątku państwowego za 7,5 mld USD. W zamian kilka dni temu otrzymał 3 mld USD pożyczki od Euroazjatyckiej Wspólnoty Gospodarczej, tworzonej przez Rosję i kraje byłego ZSRR. Teraz Mińsk stara się jeszcze o kredyt z Międzynarodowego Funduszu Walutowego, który już w 2009 r. pożyczył mu 3,4 mld USD. Teraz władze białoruskie wnioskują o 8?mld USD.
Pieniądze te, podobnie jak przychody z prywatyzacji, mają pomóc Mińskowi ugasić poważny kryzys gospodarczy, z którym zmaga się od kilku miesięcy. W maju władze zdecydowały się na dewaluację rubla białoruskiego wobec dolara o 37 proc. To sprawiło jednak, że wzrosła różnica w cenach m.in. produktów naftowych między Białorusią a sąsiednimi krajami. Aby zapobiec nielegalnemu wywozowi paliwa za granicę, białoruski koncern Biełnieftiechim podniósł wczoraj jego średnią cenę o 31 proc.