Europejskie indeksy giełdowe rosły wczoraj w oczekiwaniu, że włoski premier Silvio Berlusconi straci władzę. Po godz. 16 szef włoskiego rządu wygrał ważne głosowanie w parlamencie nad zatwierdzeniem statystyk budżetowych za 2010 r. Rezultat testu był jednak niejednoznaczny. Choć Berlusconi na razie osiągnął sukces, to udało mu się to tylko dlatego, że część opozycji nie głosowała. Jego koalicja nie ma już większości w parlamencie.
Wieczorem Berlusconi po spotkaniu z prezydentem Giorgio Napolitano powiedział, że poda się do dymisji po przyjęciu?przez parlament ustawy antykryzysowej. Po tej informacji?rynki akcji w USA ruszyły w górę.
Presja na Italię
Wczoraj inwestorzy wciąż wyprzedawali włoski dług. Rentowność obligacji dziesięcioletnich po głosowaniu przekroczyła 6,7 proc. Niewiele więc ją dzieli od przekroczenia alarmującego poziomu 7 proc. Grecja, Irlandia oraz Portugalia poprosiły Unię Europejską i Międzynarodowy Fundusz Walutowy o pomoc finansową, gdy ich obligacje dziesięcioletnie doszły do takich poziomów. Tym razem nie wchodzi to jednak w grę. Póki Europejski Fundusz Stabilności Finansowej nie zostanie zlewarowany (czytaj: niżej), nie będzie środków na wsparcie Włoch.
– Gdyby koszty obsługi długu utrzymały się na tak wysokim poziomie w nadchodzących latach, pożarłyby większość pieniędzy zdobytych w ramach?oszczędności budżetowych – wskazuje Vincenzo Scarpetta, analityk think tanku Open Europe.
Koszt ten byłby jeszcze większy, gdyby nie skup włoskich obligacji z rynku przez Europejski Bank Centralny. Jednak działania EBC nie były w stanie uspokoić inwestorów.