Oficjalny raport grupy, w skład której wchodzi między innymi były sędzia sądu najwyższego, ma być opublikowany jeszcze dzisiaj, prawie dwa miesiące od wybuchu afery, ale wstępne wyniki jej prac inwestorzy przyjęli z pewną ulgą i kurs akcji spółki na tokijskiej giełdzie wzrósł o 3 proc. To niewiele, zważywszy, że jej wartość rynkowa spadła o ponad połowę od 7 października. Sprawę wciąż bada wspólny zespół złożony z przedstawicieli tokijskiej policji, prokuratury i Komisji Nadzoru Papierów Wartościowych i Giełdy.
Udział policji związany jest właśnie z pogłoskami o udziale jakuzy w nielegalnych machinacjach finansowych japońskiego producenta aparatów fotograficznych i sprzętu medycznego. Gangsterzy mieli brać pieniądze za to, że nie ujawniali informacji o Olympusie, na których zatajeniu zależało kierownictwu spółki. Zarząd giełdy zapowiedział, że jeśli powiązania z gangsterami się potwierdzą, to Olympus zostanie skreślony z listy spółek notowanych na tokijskim parkiecie.
Przyszłość Olympusa na giełdzie zależy też jednak od skali przekrętów w jego księgach finansowych. Straty z inwestycji giełdowych ukrywano tam przez 20 lat i według niektórych szacunków mogą one sięgnąć nawet 4,9 mld USD.
Wewnętrzna grupa dochodzeniowa badała też działalność audytorów, którzy przez te lata sprawdzali księgi spółki i nie wykryli żadnych nieprawidłowości. Weryfikowane są też długoletnie powiązania Olympusa z bankierem Akio Nakagawą, którego firma Axes otrzymała w 2008 r. olbrzymie honorarium za doradzanie przy akwizycji firmy Gyrus, brytyjskiego producenta sprzętu medycznego.