Polityczna presja dotyczy interwencji SNB mających powstrzymywać aprecjację franka. We wrześniu szwajcarski bank centralny wyznaczył barierę dla umocnienia narodowej waluty na poziomie 1,20 CHF za euro, ostrzegając, że posiada „nieograniczone" środki, by jej bronić. Kurs franka od wielu tygodni jest mocno zbliżony do tego poziomu (w piątek po południu za euro płacono 1,204 franka). Istnieje więc duże prawdopodobieństwo, że SNB będzie musiał zainterweniować na rynku, skupując euro. W przeszłości takie interwencje prowadziły do tego, że SNB ponosił straty sięgające miliardów franków (straty były związane ze zmianą liczonej we frankach wartości skupowanych przez SNB aktywów denominowanych w obcych walutach).
Skąd troska polityków o wyniki finansowe banku centralnego? Jedną z jej przyczyn jest to, że zysk SNB rozdzielany jest m.in. na poszczególne kantony.
– Czujemy presję na aprecjację franka związaną z kryzysem w strefie euro, ale mamy też drugi front, czyli polityczne naciski. Są tworzone raporty dotyczące związków rządu i banku centralnego, co może potencjalnie ograniczyć niezależność SNB – twierdzi Jordan. Zapewnia on jednak, że jego instytucja jest zdeterminowana, by bronić franka przed aprecjacją.
– SNB musi pokazać, że działa na serio. Jeśli dojdzie do nagłego wstrząsu w strefie euro, kurs łatwo przebije barierę 1,20?franków za euro, a interwencja szwajcarskiego banku centralnego będzie mocno spóźniona – wskazuje Steven Barrow, strateg ze Standard Banku.