Pogrążona w kryzysie Grecja jeszcze nie zdołała zagwarantować sobie drugiego pakietu pomocowego, a już coraz częściej wspomina się o trzecim. Jako pierwsi głos w tej sprawie zabrali szef eurogrupy Jean-Claude Juncker oraz minister finansów Niemiec Wolfgang Schauble. Pierwszy w wywiadzie udzielonym dla Al Jazeera a drugi w notatce do parlamentarzystów wysłanej przed głosowaniem w Bundestagu mającym zatwierdzić udział Niemców w drugim pakiecie. W ostatni weekend do tego grona dołączył Werner Faymann, kanclerz Austrii.

- Nie zaufałbym nikomu kto by twierdził, że forsowana obecnie pomoc dla Grecji jest wystarczająca – stwierdził w niedzielnym wywiadzie Faymann. – W przypadku Greków wszystko zależy od tego, czy będą oni w stanie wytrwać przy obecnej polityce oszczędności przez co najmniej kilka kadencji (sejmu) – dodał.

Zgodnie z projektem raportu przygotowanego przez ekspertów trojki (Komisja Europejska, Europejski Bank Centralny oraz Międzynarodowy Fundusz Walutowy), na który powołuje się niemiecki „Der Spiegel", w 2015 r. Grecja będzie potrzebowała kolejnych 50 mld euro pomocy przy założeniu, że Atenom nie uda się powrócić na rynek długu i nie będą one w stanie same pozyskać tych pieniędzy. W reakcji na powyższą informację niemiecki rząd zwrócił się do władz tygodnika, by te usunęły z tekstu akapit ją zawierający. „Der Spiegel" informuje ,że w uzasadnieniu tłumaczono, że władze Niemiec nie chciały, by odwracał on uwagę od wprowadzanego obecnie drugiego, wartego 130 mld euro, programu ratunkowego.

Tymczasem Ateny zmagają się z problemami, których rozwiązanie ma uwolnić pieniądze z przyznanego im drugiego pakietu pomocowego. Sprawą kluczową pozostaje wypracowanie porozumienia z prywatnymi wierzycielami, by ci zgodzili się operację zamiany posiadanego długu. Zmniejszy ona zadłużenie Aten o 100 mld długu. Wcześniej grecki parlament przyjął kolejną już porcję reform oszczędnościowych. Pod nóż poszły wydatki na ochronę zdrowia oraz płaca minimalna.

Wszystko po to, by uniknąć bankructwa, które w oczach wielu jest już pewne. Pod koniec ubiegłego tygodnia agencja ratingowa Moody's obniżyła ocenę Grecji z Ca do C - czyli do najniższego możliwego poziomu, równoważnego z niewypłacalnością. Wcześniej na podobny krok zdecydowali się analitycy Standard & Poor's, którzy ścieli rating Aten z poziomu "CC" na "SD", czyli "selektywną niewypłacalność". Obie agencję krytycznie wypowiedziały się na temat przyjętej polityki oszczędności oraz redukcji długu kosztem prywatnych wierzycieli. Jak wskazał w swoim komunikacie Moody's „ogłoszona redukcja zadłużenia narazi właścicieli greckich obligacji na znaczne straty. Należy oczekiwać, iż procentowy odpis przy konwersji tych aktywów na nowe papiery dłużne przekroczy zapowiadane 70 proc. Ponadto nawet po zrealizowaniu redukcji wierzytelności ryzyko niewypłacalności Grecji pozostanie nadal znaczne".