Ceny tych klejnotów rosną średnio co roku o 1,5 pkt proc. więcej, niż wynosi stopa inflacji. Dzieje się tak dlatego, że światowe wydobycie diamentów jest w rękach zaledwie kilku podmiotów. Grupa De Beers kontroluje 40–50 proc. rynku i dba o to, żeby zmiany cen tych kamieni rosły powoli, lecz systematycznie, odpowiednio regulując ich podaż. Efekt? Ktoś, kto w 1992 r. kupiłby diamenty o równowartości 10 tys. euro, w tym roku bez problemu sprzedałby je za 23 tys. euro.
Co równie istotne, w większości krajów dochód ze sprzedaży diamentów nie jest traktowany jako zysk kapitałowy, w związku z czym nie podlega opodatkowaniu. Minimalna wartość „wejścia" powoduje jednak, że diamenty to inwestycja nie dla każdego. Jeden okaz kosztuje od ok. 5 tys. do 75 tys. euro, a inwestycja w kamienie szlachetne nie powinna stanowić więcej niż ok. 10 proc. całego majątku. Najlepiej traktować ją jako lokatę, z której zyski zrealizuje kolejne pokolenie.