– Rezerwa Federalna jest gotowa podjąć działania mające chronić system finansowy i gospodarkę, jeżeli dojdzie do eskalacji napięć – powiedział wczoraj przed Kongresem USA Ben Bernanke, prezes Fedu. Jego wystąpienie mogło zostawić u inwestorów spory niedosyt. Nie powiedział bowiem, jakie to mogą być działania (czy na przykład Fed może przeprowadzić QE3, czyli trzecią rundę?ilościowego rozluźniania polityki pieniężnej). Szef Fedu powtórzył wiele ze swoich poprzednich komunikatów, mówiąc m.in., że kryzys w strefie euro stanowi zagrożenie dla wzrostu gospodarczego USA. Jeżeli ten wzrost znacząco zwolni, to wtedy być może dojdzie do dalszego luzowania polityki pieniężnej.
Bazuka zostaje w domu
Europejski Bank Centralny również zostawił inwestorom spory niedosyt. Utrzymał główną stopę procentową na dotychczasowym poziomie 1 proc. Zaskoczeniem było jednak to, że tej decyzji nie podjęto jednogłośnie. Mario Draghi, szef EBC, przyznaje, że „niewielu" członków Rady chciało cięcia stóp. W przyszłości ich liczba może więc wzrosnąć.
Większość członków władz EBC nie pali się też na razie do nowej rundy trzyletnich tanich pożyczek dla banków (w ramach operacji LTRO). Draghi uważa, że nie są one obecnie właściwym rozwiązaniem i sugeruje, że rządy powinny robić więcej, by pokonać kryzys.
– Pytanie brzmi, czy takie operacje byłyby efektywne? Mamy obecnie bardzo dużo płynności w niektórych miejscach, a w innych jej brakuje. Dlaczego?tak jest? Niektóre z tych braków nie mają nic wspólnego z polityką pieniężną – mówi szef EBC.
Unijny bank centralny zdecydował się jednak przedłużyć bankom dostęp do trzymiesięcznych pożyczek w ramach operacji LTRO do połowy stycznia. Na osłodę dla rynków Draghi przyznał również, że należy do grupy planującej zacieśnienie integracji fiskalnej w Europie.