Zachęciły ich do tego niskie wyceny, przeciętnie na naszym kontynencie jest o 32 proc. taniej niż w Ameryce Północnej. Na jedną transakcję kupna zrealizowaną przez firmę europejską na Starym Kontynencie przypadały prawie dwie z udziałem podmiotów zza oceanu. Oznacza to, że mimo wysiłków europejskich rządów spierających innowacyjność więcej wysokiej klasy specjalistów wyemigruje do Doliny Krzemowej.

Zagraniczni kupcy, zwłaszcza ci ze Stanów Zjednoczonych wyceniają europejskie giełdowe firmy technologiczne wyżej niż czynią to rodzime rynki – zauważa Simon Pearson , partner w firmie konsultingowej Ernest&Young, specjalizujący się w fuzjach i przejęciach (M&A). Przewiduje on dalszy spadek liczby znaczących spółek technologicznych na naszym kontynencie. Przewaga Amerykanów zwiększy się, gdyz dawni giganci technologiczni jak Alcatel-Lucent i Nokia zamierzają pozbyć się części działalności. Bankowcy przewidują też konsolidację w branży usług informatycznych. W tej dziedzinie europejscy liderzy Cap Gemini i Atos nie dotrzymują kroku konkurentom zza oceanu, zaś firmy indyjskie prawie wcale nie rosną.  W przeciwieństwie do technologicznych gigantów w USA dużym europejskim graczom brakuje „ekosystemu" średniej wielkości firm skupionych wokół nich, co jeszcze bardziej pobudzałoby innowacyjność – twierdzi Errol Damelin, założyciel spółki Wonga, internetowego pożyczkodawcy. W Europie, jak zauważa, mamy do czynienia z nową falą start-upów, firm dopiero zaczynających działalność, ale ich dojrzewanie może potrwać do 2020 roku.