Nadmierna koncentracja bogactwa w rękach miliarderów szkodzi rynkom wschodzącym i w długim terminie prowadzi do zahamowania rozwoju gospodarki.

– W ciągu dwóch dekad inwestowania na rynkach wschodzących wypracowałem regułę: przyglądaj się listom najbogatszych, dowiedz się, jak zdobyli fortuny oraz ile zdołali zarobić. Zmiany na liście, wielkość i źródła fortun mogą być dobrym wskaźnikiem pokazującym, jak kraje wschodzące są przygotowanego do tego, by konkurować w światowej gospodarce –  wskazuje Sharma.

Jego zdaniem pozytywnym przykładem są Chiny, gdzie miliarderzy kontrolują majątki warte łącznie 205,4 mld USD, czyli 2,9 proc. PKB. Żaden z listy najbogatszych mieszkańców ChRL nie ma majątku przekraczającego 10 mld USD. Państwo Środka rozwija się zaś bardzo dynamicznie i ma przed sobą dobre perspektywy mimo spowolnienia gospodarczego. Antyprzykładem jest natomiast Rosja. Około stu miliarderów ma tam majątek warty łącznie 377,3 mld USD, czyli 20 proc. PKB. Rosyjska klasa najbogatszych ma więc dużo wyższy majątek niż chińska, pomimo tego że gospodarka Chin jest kilka razy większa. Ponad  80 proc. bogactwa miliarderów z Rosji ma źródło w sektorach: surowcowym, budowlanym i nieruchomościowym. Rzadko kiedy?inwestują oni w branże czyniące gospodarkę nowocześniejszą i bardziej konkurencyjną, często zaś żyją z surowcowych złóż i nieruchomości, które przejęli na fali prywatyzacji. To według Sharmy w długim terminie źle wróży rosyjskiej gospodarce.

W większości gospodarek wschodzących pozycja miliarderów jest słabsza niż w USA, gdzie kontrolują oni prawie  11 proc. PKB. W Arabii Saudyjskiej miliarderzy mają majątki warte łącznie 9,1 proc. PKB, w Brazylii 6 proc. PKB, w Indonezji 5 proc. PKB, a w Indiach 10,6 proc.

Teoria Sharmy może być obarczona jednak poważnym błędem: część analityków uważa, że oficjalne dane dotyczące najbogatszych mogą być w części z tych państw (Chiny, Rosja) niepełne lub zafałszowane.