Rada Zarządzająca Europejskiego Banku Centralnego po raz pierwszy od grudnia ub.r. obniżyła wczoraj koszt pieniądza w strefie euro. Stopę refinansową, czyli oprocentowanie pożyczek dla banków komercyjnych, sprowadził z 1 do 0,75 proc. Na takim poziomie nie była ona jeszcze nigdy, podobnie jak stopa depozytowa, którą frankfurcka instytucja ścięła z 0,25 proc. do zera. Tak niska nie jest ona nigdzie na świecie, EBC wkroczył więc na niezbadane terytorium. – Perspektywom gospodarczym strefy euro grozi pogorszenie – wyjaśnił na konferencji prasowej prezes EBC Mario Draghi.
Inwestorzy rozczarowani
Choć takich decyzji EBC spodziewała się większość ekonomistów, wzbudziły one sporo kontrowersji oraz zawirowania na rynkach finansowych. Szczególnie silnie zareagował kurs euro w dolarach, który w ciągu niespełna dwóch godzin po komunikacie EBC zanurkował o 1,3 proc., do 1,24. Osłabienie euro wobec złotego było natomiast chwilowe. Decyzja EBC miała natomiast wyraźne odzwierciedlenie na GPW: WIG20, który przed komunikatem EBC zyskiwał nawet 1,7 proc., po południu był tylko 0,4 proc. na plusie. Na Zachodzie nastroje pogorszyły się jeszcze bardziej. Paneuropejski indeks Stoxx 600, który zyskiwał w trakcie sesji 0,8 proc., po decyzji EBC znalazł się 0,8 proc. pod kreską. W ciągu minionych trzech tygodni, m.in. na fali oczekiwań, że EBC poluzuje politykę pieniężną, indeks zyskał jednak ponad 10 proc. Pozbywając się wczoraj akcji, inwestorzy mogli więc działać zgodnie z zasadą „kupuj plotki, sprzedawaj fakty". Większość analityków przecenę akcji tłumaczyła jednak rozczarowaniem inwestorów. Mogli oni bowiem mieć cichą nadzieję, że frankfurcka instytucja ogłosi kolejne aukcje długoterminowych pożyczek dla banków komercyjnych (LTRO) albo wznowi skup obligacji zadłużonych państw strefy euro, do czego wzywała ją dyrektor zarządzająca MFW Christine Lagarde. Tymczasem Draghi powiedział, że wciąż nie w pełni uwidoczniły się efekty trzyletnich LTRO z grudnia i lutego, sugerując, że kolejne nie są potrzebne. Podkreślił też, że sprzeciwia się nadaniu licencji bankowej unijnym funduszom ratunkowym EFSF i ESM, aby mogły pożyczać z EBC pieniądze na skup obligacji.
– Wciąż uważamy, że EBC nie ma ochoty wznawiać skupu obligacji. Kolejne LTRO to bardziej strawna opcja, ale i na nią nie ma zapewne wielkiego apetytu. Wartość depozytów banków w EBC sugeruje, że w strefie euro nie brakuje płynności – ocenił Ken Wattret, ekonomista z BNP Paribas.
Koniec roli EBC
W środę banki miały zdeponowane w EBC 791 mld euro, czterokrotnie więcej niż przed pierwszą trzyletnią LTRO. Obniżka stopy depozytowej do zera jest właśnie próbą zmuszenia banków, aby wykorzystały te pieniądze na akcje kredytową, która pozostaje niemrawa, lub zakupy obligacji skarbowych. – Obcięcie stopy depozytowej obniży też oprocentowanie kredytów w gospodarce, więc pośrednio jej pomoże. Nie jest to panaceum, ale każde wsparcie jest gospodarce potrzebne – ocenił Martin Van Vliet, ekonomista ds. strefy euro w ING.
Ale zerowe stopy depozytowej mogą też mieć liczne skutki uboczne, które przeważą nad korzyściami. Banki mogą faktycznie zabrać gotówkę z EBC, ale zamiast spożytkować ją na kredyty, ulokować ją w bezpieczne obligacje, np. amerykańskie. Spodziewany odpływ kapitału był jedną z przyczyn wczorajszej deprecjacji euro. – Zerowe stopy depozytowe obniżą rentowność banków, a to może je zniechęcić do udzielania pewnych typów pożyczek – przewiduje Jennifer McKeown, ekonomistka z Capital Economics.