Bardziej wymowne są pewne wydarzenia z ostatnich miesięcy. Jednym z nich jest wyprzedaż majątków przez lokalne władze, które nie mogą już liczyć na duże wpływy ze sprzedaży gruntów, bo Pekin skutecznie schłodził koniunkturę na rynku nieruchomości. W efekcie władze miasta Wenzhou zaplanowały aukcję 80 proc. swojej floty aut, czyli 1300 pojazdów. I nie są w tym osamotnione.
Ekonomiści od dawna ostrzegali, że spadek tempa wzrostu chińskiego PKB poniżej 8 proc. poskutkuje masowymi protestami. Większość prognostów wciąż wierzy, że gospodarka będzie się rozwijała szybciej, niemniej niezadowolenie społeczne narasta.
Dwa tygodnie temu na ulicę wyszli pracownicy w jednym z miast prowincji Guangdong, nazywanej „fabryką świata". Powodów do niezadowolenia mają wiele, m.in. rosnące błyskawicznie ceny niektórych produktów żywnościowych. Mianem „odlotowych" zaczęto z tego powodu nazywać jaja. Ale swoimi perspektywami martwią się też krezusi. Z sondażu Banku Chin i firmy Hunrun wynika, że ponad połowa z nich planuje emigrację lub już podjęła kroki w tym kierunku.