W maju bank ujawnił, że strata sięgnęła 2 mld USD, natomiast analitycy spodziewali się, że wyniesie ostatecznie 4 mld USD. Obniżyła ona zysk netto banku o 9 proc., do 4,96 mld USD, czyli 1,21 USD na akcję. Akcje banku zyskiwały na początku sesji w Nowym Jorku 4,4 proc. Odkąd 5 kwietnia pojawiły się w mediach pierwsze doniesienia o dużej stracie poniesionej na derywatach, kapitalizacja JP Morgan zmniejszyła się o prawie 40 mld USD.
Transakcje na instrumentach finansowych, które uderzyły w wyniki banku, zostały przeprowadzone głównie przez tradera Bruno Iksila zwanego londyńskim wielorybem lub Voldemortem (przydomek od głównego złoczyńcy z „Harry'ego Pottera"). Jamie Dimon, prezes JP Morgan, początkowo nazywał to zdarzenie burzą w szklance wody, później musiał jednak zmienić podejście do problemu. JP Morgan stara się obecnie przekonać, że to był tylko incydent, a dział, w którym pracował Iksil, został poddany ściślejszej kontroli. Ina Dew, przełożona Iksila, dyrektor inwestycyjna banku, straciła stanowisko w wyniku tej afery.
– Zmieniliśmy jego kierownictwo i zaostrzyliśmy standardy zarządzania. Wierzymy, że nieprawidłowości dotyczyły tylko tego działu, ale zaaplikowaliśmy naukę z tego przypadku do naszej całej grupy. Większość problemu jest już za nami i możemy się skupić na tym, co robimy najlepiej, czyli służeniu naszym klientom z całego świata – twierdzi Dimon.
– Wyniki JP Morgan nie są takie brzydkie, jeśli weźmiemy pod uwagę to, co mu się przydarzyło. Rynek bardziej się więc koncentruje na innych zdarzeniach. Np. danych PKB z Chin czy aukcjach włoskich i hiszpańskich obligacji – komentował w piątek wyniki banku Peter Cardillo, analityk z nowojorskiej firmy Rockwell Global Capital.