Frankfurcka instytucja dotąd nie zgadzała się, aby uprzywilejowani wierzyciele banków byli obarczani ewentualnymi kosztami ratowania ich przed bankructwem. Rządy mogły narzucać straty tylko akcjonariuszom banków i posiadaczom ich zwykłych obligacji. W efekcie na pomoc dla irlandzkiego sektora finansowego, który ucierpiał w wyniku załamania na tamtejszym rynku nieruchomości, Dublin wyłożył ponad 60 mld euro, wskutek czego musiał prosić o wsparcie UE i MFW.

W poniedziałek dziennik „Wall Street Journal" powiadomił jednak, że tydzień wcześniej na spotkaniu ministrów finansów państw eurolandu w sprawie pomocy dla hiszpańskich banków Draghi opowiedział się za tym, aby narzucić straty uprzywilejowanym wierzycielom instytucji, które będą wymagały likwidacji. Propozycja ta została odrzucona, bo ministrowie obawiali się, że wywoła ona panikę na rynkach finansowych.

Nawet gdyby stało się inaczej, Irlandii niewiele by to pomogło. Jeszcze w marcu ub.r., gdy Dublin sam apelował do EBC o pozwolenie na niespłacanie uprzywilejowanych wierzycieli irlandzkich banków, był im winien niemal 11 mld euro, ale dziś to zaledwie 0,2 mld euro. Analitycy oceniają jednak, że Noonanowi może się udać przekonać Draghiego do innych ustępstw, np. dotyczących harmonogramu spłat ponad 30 mld euro pożyczek, jakie dwie likwidowane irlandzkie instytucje (AIB i Irish Nationwide) otrzymały w latach 2009–2010 za zgodą EBC od banku centralnego.