W piątek rząd miał przedstawić węgierskie warunki przyjęcia tej pomocy ocenianej na przynajmniej 15 mld euro, ale data została przesunięta na przyszły tydzień. Premier Orban chce otrzymać od funduszu pieniądze na takich samych warunkach jak linia FCL (Flexible Credit Line) dla krajów, których gospodarka jest w dobrej kondycji, a pieniądze są potrzebne jako forma ubezpieczenia przed negatywnymi szokami z zewnątrz. MFW jest zdania, że Węgrom potrzeba linii kredytowej i porozumienia typu standby związanego z kryteriami do wypełnienia. W przypadku tego kraju oznacza to większą niezależność banku centralnego oraz zniesienie podatku bankowego nałożonego przez rząd w 2010 roku, a także rezygnacji ze stworzenia wartego miliard euro funduszu na pobudzenie rynku pracy. Według węgierskich mediów zbliżonych do rządu lista postulatów MFW jest znacznie dłuższa i są tam jeszcze wymogi ograniczenia wydatków samorządów, podniesienia wieku emerytalnego, przyspieszenia prywatyzacji, likwidacja subsydiów do transportu, podniesienie PIT oraz obniżenie emerytur.

Zdaniem prezesa banku centralnego Węgier Andrasa Simora, który pozostaje w ostrym konflikcie z rządem, wysokie podatki duszą system bankowy. Banki zostały również zmuszone do ustalenia zaniżonego kursu franka szwajcarskiego, aby osoby, które wzięły kredyty hipoteczne w tej walucie, nie miały kłopotów z ich spłatą. Wbrew zaleceniom MFW rząd chce również wprowadzić kolejny podatek bankowy od początku 2013 roku. Te posunięcia i zapowiedzi kolejnych kroków wobec banków powodowały znacznie szybszy niż w innych krajach regionu odpływ środków z węgierskich banków-córek do central. Przy tym gospodarka jest w recesji, więc środki z MFW są niezbędne, chociażby do obsługi długu państwa. A pieniądze z funduszu i Unii Europejskiej miałyby posłużyć do ustabilizowania gospodarki oraz kursu forinta.