Wolfgang Schaeuble, niemiecki minister finansów, twierdzi, że Hiszpania wykonuje już wszystkie niezbędne reformy i zostanie za to nagrodzona przez inwestorów.

Doniesienia o tym, że Madryt może wkrótce sięgnąć po pomoc finansową, są jak na razie dobrze przyjmowane przez rynek – jako zapowiedź ograniczenia jednego z kryzysowych pożarów w strefie euro. Rentowność hiszpańskich obligacji dziesięcioletnich spadła więc z 5,9 proc. w poniedziałek wieczorem do 5,7 proc. we wtorek po południu. Rynek wciąż również pozytywnie reagował wczoraj na piątkowe wyniki testów wytrzymałościowych hiszpańskich banków mówiące, że będą one potrzebowały jedynie 59 mld euro dodatkowego kapitału.

Optymizm inwestorów jest jednak najprawdopodobniej przedwczesny. Agencja Moody's już podważa wyniki hiszpańskich testów. Jej wyliczenia mówią, że banki z Hiszpanii „by uzyskać stabilność", będą potrzebowały od 70 mld euro do 105 mld euro. – Wielu inwestorów wciąż wierzy, że ostateczną cenę ratowania hiszpańskich banków dopiero poznamy – twierdzi Nicholas Spiro, szef firmy konsultingowej Spiro Sovereign Strategy.

Sytuacja gospodarcza Hiszpanii nie skłania również do optymizmu. Liczba bezrobotnych (zarejestrowanych) Hiszpanów sięgnęła we wrześniu 4,7 mln. Stopa bezrobocia wzrosła do 24,6 proc. i jest najwyższa w gronie państw uprzemysłowionych. O tym, jak mocno recesja uderzyła w rynek pracy, świadczy choćby to, że w zeszłym miesiącu zlikwidowano aż 85 tys. miejsc pracy w sektorze usług.

– Głównym czynnikiem ryzyka są teraz w Hiszpanii kwestie polityczne. Opór społeczny przeciwko oszczędnościom fiskalnym będzie w nadchodzących tygodniach i miesiącach coraz silniejszy. Groźba secesji Katalonii jeszcze bardziej upolitycznia politykę fiskalną. Jak na rząd mający większość w parlamencie, gabinet Mariano Rajoya wydaje się być jednym z najmniej stabilnych rządów w Europie – wskazuje Spiro.