- Urwisko fiskalne może kosztować amerykańską gospodarkę nawet 807 mld dol., czyli około 5 proc. PKB, a inwestorzy nie doceniają tego niebezpieczeństwa - ostrzegają analitycy BlackRock.
Ich zdaniem rynek spodziewa się, że w ostatniej chwili Ameryce uda się uniknąć tej katastrofy, więc jeśli do niej dojdzie, amerykańskie akcje może dotknąć mocna wyprzedaż.
Czym jest urwisko fiskalne? Tak szef Fedu Ben Bernanke nazwał ostre fiskalne zaciskanie pasa, które może dotknąć gospodarkę USA wraz z początkiem2013 r. Wówczas wygasają bowiem ulgi podatkowe z czasów administracji Busha, ulgi na składki do systemu opieki socjalnej oraz na tzw. alternatywny minimalny podatek, przyjęte na początku rządów administracji Obamy. Wchodzą zaś w życie podatki związane z obamowską ustawą o opiece zdrowotnej a także tzw. automatyczne cięcia budżetowe, będące skutkiem tego, że Kongres i prezydent Obama nie dogadali się w zeszłym roku na temat planu długoterminowych reform fiskalnych. Cięcia te potrwają aż do 2022 r. i będą wynosiły 110 mld dol. rocznie, podzielonych równo po połowie pomiędzy wydatki na obronę a całą resztę (będzie to dotyczyło tylko tzw. wydatków uznaniowych, czyli tych, które mogą być kształtowane przez Kongres w budżecie).
Jeśli Kongres nie przedłuży ulg i nie opóźni wprowadzenia nowych podatków, Stany Zjednoczone czeka w przyszłym roku potężne zaciskanie pasa. Problem w tym, że demokraci są niechętni przedłużaniu ulg podatkowych, gdyż uważają, że z tych udogodnień korzystają jedynie najbogatsi Amerykanie. Oszczędności fiskalne mogą sięgnąć łącznie aż 487 mld dol. Biuro Budżetu Kongresu USA (CBO) prognozuje, że takie cięcia wywołają w przyszłym roku recesję.
BlackRock przewiduje trzy scenariusze: „skok z wysokości", czyli zwycięstwo wyborcze Baracka Obamy i brak porozumienia z Kongresem, „skok na bungee", a więc zwycięstwo wyborcze Mitta Romneya, przedłużenie ulg podatkowych i podwyżkę limitu zadłużenia oraz „twarde zatrzymanie", czyli porozumienie w sprawach fiskalnych tuż przed końcem roku.