Grecki rząd zdołał sprzedać inwestorom trzymiesięczne bony skarbowe za 1,3 mld euro (ze średnią rentownością 4,2 proc.) oraz czterotygodniowe bony za 2,76 mld euro (z rentownością 3,95 proc.). Pozostało mu więc zebrać niecały 1 mld euro, by móc spłacić w piątek obligacje warte 5 mld euro i uniknąć bankructwa. Brakująca kwota zostanie zebrana prawdopodobnie na kolejnych aukcjach bonów skarbowych.
Eurogrupa przełożyła ewentualne odblokowanie pomocy finansowej dla Grecji na swoje spotkanie zaplanowane na 20 listopada. Szanse na to wsparcie rosną. Dziennik „Bild" podaje, że niemiecki rząd rozważa, by wówczas od razu dać Atenom dostęp do trzech transz pożyczki pomocowej wartych łącznie ponad 44 mld euro.
Więcej czasu
Ministrowie finansów strefy euro na razie uznali, że trzeba dać Grecji dodatkowe dwa lata na reformy fiskalne. Choć porozumienie o drugim pakiecie pomocowym dla Grecji z marca 2012 r. przewiduje, że w 2020 r. grecki dług publiczny ma wynosić 120 proc. PKB, to eurogrupa uznała, że powinno się przesunąć ten termin na 2022 r.
– Wiemy, że przy pogarszającej się sytuacji ekonomicznej w Europie takie zmniejszenie zadłużenia przez Grecję do 2020 r. byłoby trochę zbyt ambitne – przyznaje Wolfgang Schaeuble, niemiecki minister finansów.
Cel do osiągnięcia
Na posiedzeniu eurogrupy doszło do sporu z szefową Międzynarodowego Funduszu Walutowego Christine Lagarde. Zaprotestowała ona przeciw przesuwaniu Grecji terminu na zmniejszenie zadłużenia. Lagarde musi jednak zdawać sobie sprawę, że przy kontynuowaniu obecnej strategii antykryzysowej Grecji nie uda się do 2020 r. ściąć długu do 120 proc. PKB. Analizy MFW mówią, że grecki dług publiczny może wówczas sięgać 160 proc. PKB. W co więc gra szefowa Funduszu? – Lagarde wydaje się zwolenniczką restrukturyzacji długu, w której straty poniosłyby instytucje publiczne. Mówi, że Grecja nie potrzebuje łatwego rozwiązania, ale prawdziwego rozwiązania – wskazuje Gary Jenkins, analityk ze Swordfish Research.