Thomas Dorsay, szef misji MFW w Kopenhadze, uważa, że umożliwi to im podniesienie kapitałów do wymaganego poziomu oraz stopniowe porządkowanie portfela kredytowego. Inne podejście do tego problemu, czyli zbyt szybkie działanie, mogłoby, jego zdaniem, wywołać szok w gospodarce.
Dania wciąż boryka się ze skutkami kryzysu na rynku nieruchomości. Bańka spekulacyjna pękła tam w 2008 roku i od tego czasu zbankrutowało kilkanaście banków. Urząd nadzoru finansowego w ubiegłym miesiącu poinformował, że rozważa wydłużenie zagrożonym bankom czasu na podniesienie kapitału z 48 godzin do trzech miesięcy. Międzynarodowy Fundusz Walutowy sygnalizował wówczas, że opowiada się za strategiami sprzyjającymi wzrostowi gospodarczemu, a nie za rygorystycznymi programami oszczędnościowymi. Wyrażał też obawy, że kryzys na duńskim rynku nieruchomości mieszkaniowych jeszcze się nie skończył.
Stanowisko funduszu jest również odzwierciedleniem obaw globalnych i upowszechniającego się przekonania, że banki będą potrzebowały więcej czasu na sprostanie surowszym wymogom regulacyjnym.
Kilka dni temu Unia Europejska poinformowała, że podobnie jak Stany Zjednoczone nie sprosta wyznaczonemu przez bazylejski komitet nadzoru terminowi (na 1 stycznia 2013 r.) wprowadzenia nowych wymogów, gdyż nie ma zgody co do dopuszczalnego poziomu zadłużenia banków, standardów płynnościowych i premii dla bankowców.
Dania w trzecim kwartale zwiększyła produkt krajowy brutto o zaledwie 0,1 proc., po tąpnięciu o 0,7 proc. w okresie kwiecień – czerwiec.