Wynik za 2012 r. okazał się ponad trzykrotnie gorszy niż prognozowali analitycy, którzy szacowali, że strata londyńskiego banku wyniesie 307 milionów funtów. Rezultat uwzględnia 290 milionów kary za manipulowanie stopami rynkowymi, a także 1,6 miliarda funtów rezerwy na odszkodowania dla klientów, których potraktowano niewłaściwie przy sprzedaży ubezpieczeń zaciąganych kredytów.
Antony Jenkins, prezes Barclaysa, który w sierpniu przejął stery z rąk Roberta Diamonda, zamierza przywrócić swojej firmie rentowność, a jednocześnie uniknąć wpadek, które doprowadziły do rezygnacji poprzednika. Nie ujawnił jednak konkretnych celów finansowych wskazując jedynie, że dąży do tego aby Barclays miał zwrot na kapitale przewyższający jego koszt wynoszący 11,5 proc.
„Nasz plan został zbudowany na podstawie rygorystycznego przeglądu 75 różnych jednostek biznesowych by określić nie tylko ich zdolność generowania odpowiedniego i trwałego zwrotu na kapitale, ale także ich atrakcyjność strategiczną, w tym także wpływ na reputację Barclaysa", napisał Jenkins w komunikacie. Do przyszłego roku chciałby osiągnąć znaczący postęp w realizacji celów finansowych, zaś pełnych rezultatów spodziewa się w następnym roku.
Zysk brutto Barclaysa, nie uwzględniający wzrostu wartości własnego długu, rezerw i odpisów wartości aktywów, wzrósł w minionym roku o 26 proc. do 7,05 miliarda funtów wobec 5,9 mld GBP rok wcześniej. Mediana, czyli wartość środkowa prognoz 18 analityków ankietowanych przez Bloomberga wynosiła 7,14 mld funtów.
Bardzo dobrze w tym roku londyński bank wypada na giełdzie. Jego akcje do wczoraj podrożały o prawie 15 proc., co jest najlepszym wynikiem wśród pięciu największych brytyjskich pożyczkodawców. Notowania HSBC Holdings w tym czasie zyskały 11 proc., zaś walory Lloyds Banking Group podrożały o 10 proc. Dzisiaj kurs akcji Barclaysa, z powodu zapowiedzianych cięć zatrudnienia, wzrósł do najwyższego poziomu od 23 miesięcy.