Przez wiele lat Niemcy były uznawane za kraj o doskonałej infrastrukturze komunikacyjnej. Teraz to się zaczyna zmieniać. Wiele dróg, linii kolejowych, portów i lotnisk nie było od dawna modernizowanych, a Niemcy wydają na infrastrukturę mniej w stosunku do PKB niż USA oraz wiele państw Europy. Smutnym symbolem zaniedbań jest niedawne zamknięcie Kanału Kilońskiego, spowodowane koniecznością pilnej naprawy jego śluz. To pierwszy taki przypadek w liczącej 118 lat historii kanału łączącego Bałtyk z Morzem Północnym. – To nieprawdopodobny bałagan. Zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę, że Niemcy starają się przedstawić jako kraj innowacyjny i otwarty na biznes – skarży się Peter Messe, menedżer w United Canal Agency, kilońskiej firmie zapewniającej usługi statkom przepływającym przez kanał.
– Niemieckie samorządy potrzebują dokonać inwestycji infrastrukturalnych wartych 100 mld euro – ocenia Joerg Zeuner, główny ekonomista banku KfW. Ale trudno jest obecnie znaleźć pieniądze na tego typu inwestycje. Samorządy preferują zwykle wielkie projekty, często tak nieudane jak budowa nowego lotniska dla Berlina, a lekceważą mniejsze inwestycje, takie jak remonty szkół. – Wiele niemieckich szkół funkcjonuje w budynkach z początku XX w. Okna są stare, toalety z zeszłego stulecia, często nie ma bibliotek – narzeka Manfred Tipper, działacz stowarzyszenia nauczycieli. We Frankfurcie doszło nawet do tego, że rodzice dzieci sami zobowiązali się pomalować ściany sal lekcyjnych farbą podarowaną przez supermarket.