Chińska gospodarka wyraźnie zwalnia, ale nie tak bardzo, jak obawiali się niektórzy ekonomiści. Na rynkach dało się więc odczuć ulgę. Indeks Shanghai Composite wzrósł w poniedziałek o 1 proc., a europejskie indeksy giełdowe umiarkowanie zyskiwały na początku sesji.
– Rynek miał negatywne oczekiwania wobec chińskiej gospodarki, a ostatnie dane, jeśli ludzie im uwierzą, nieco zmniejszą obawy. Dane o PKB wskazują, że gospodarka nie wchodzi w recesję, ale raczej odnajduje się w wolniejszej fazie wzrostu – twierdzi Howard Wang, zarządzający funduszem w JPMorgan Asset Management.
Analitycy widzą jasne punkty w statystykach dotyczących wzrostu gospodarczego Chin. – Główną przyczyną spowolnienia jest gorsza koniunktura w eksporcie, ale popyt wewnętrzny trzymał się dobrze w drugim kwartale. Ponieważ popyt wewnętrzny i sektor usług trzymają się lepiej niż przemysł i eksport, Chiny nie mają wciąż problemu z bezrobociem. Z pewnością istnieją zagrożenia dla wzrostu związane z sytuacją zewnętrzną oraz możliwym spadkiem akcji kredytowej, ale nie sądzę, by negatywne ryzyko znacząco się zwiększyło – uważa Louis Kuijs, analityk z Royal Bank of Scotland.
Jak bardzo może zwolnić chińska gospodarka? – Wiemy, że istnieje w Chinach problem złych długów w systemie finansowym, że eksport ma się kiepsko, że rząd nie będzie stymulował gospodarki. Ale są również pozytywy: sprzedaż detaliczna i konsumpcja są silne, a rynek nieruchomości ożywia się w 50 największych miastach. Mamy więc różne siły i sporo niejasności co do tego, co nastąpi później – wskazuje Stephen Green, ekonomista z banku Standard Chartered.
W 2012 r. chiński PKB wzrósł o 7,8 proc. Rządowy cel na ten rok wynosi 7,5 proc. W zeszłym tygodniu nieco zamieszania wywołał chiński minister finansów Lou Jiwei, mówiąc, że 7-proc. wzrost nie może być traktowany jako minimum. Państwowa agencja prasowa Xinhua skorygowała jego wypowiedź tak, by brzmiała: „nie ma wątpliwości, że Chiny osiągną w tym roku 7,5 proc. wzrost PKB".