We wrześniu 2011 r. NBS zdecydował, że nie pozwoli na umocnienie szwajcarskiej waluty poniżej 1,20 CHF za euro argumentując to koniecznością ochrony gospodarki przed deflacją (spadkiem cen) i recesją. Kraje sąsiednie borykały się wówczas z kryzysem zadłużeniowym, a inwestorzy masowo kupowali franki tradycyjnie uważane za walutę bezpieczną. Z tego powodu kurs franka szedł górę, co było niekorzystne dla szwajcarskich eksporterów. Był wówczas już bardzo blisko do parytetu względem euro.
Przedstawiciele szwajcarskiego banku centralnego w tym miesiącu potwierdzali potrzebę utrzymania dotychczasowej strategii, dzięki której rezerwy walutowe osiągnęły poziom równy ¾ produktu krajowego brutto. Jednak, jak zauważa Oliver Adler, szef działu analiz ekonomicznych w banku Credit Suisse, pierwotne uzasadnienie NBS nie jest już ważne. Niemniej przewiduje on, że bank centralny będzie realizował obecną strategie co najmniej do końca przyszłego roku.
Trwający 21 miesięcy spadek cen w Szwajcarii został zahamowany w czerwcu, zaś w drugim kwartale gospodarka tego kraju zanotowała roczny wzrost. Frank wciąż jest o ponad 20 proc. mocniejszy niż we wrześniu 2008 r., kiedy zbankrutował bank inwestycyjny Lehman Brothers. W lipcu, według NBS, był przewartościowany o prawie 11 proc.
Dzisiaj rano euro kosztowało 1,2373 CHF i kurs niewiele się zmienił od wczoraj. Paul Robson, strateg walutowy Royal Bank of Scotland przewiduje, że szwajcarski bank centralny będzie bardzo ostrożny w interpretowaniu perspektyw gospodarczych strefy euro i wobec kursu franka.
Thomas Jordan nie ukrywa, że obawia się ponownego nasilenia się kryzysu zadłużeniowego w strefie wspólnej waluty i dlatego chce utrzymać dotychczasową politykę. Może jednak podwyższyć prognozę wzrostu gospodarczego w Szwajcarii po 0,5-proc. wzroście PKB w drugim kwartale. Alessandro Bee, ekonomista Bank J. Safra Sarasin, spodziewa się „znaczącej" zwyżki prognozy wynoszącej 1-1,5 proc.