Oba skandynawskie kraje rozważają wprowadzenie ograniczenia dźwigni finansowej w sektorze bankowym. Wprawdzie takie ograniczenie rekomenduje też Bazylejski Komitet ds. Nadzoru Bankowego, ale ma ono obowiązywać dopiero od 2019 r. i jest – w oczach skandynawskich nadzorców – zbyt łagodne. Zobowiązuje banki do utrzymywania bufora kapitałowego w wysokości 3 proc. całkowitej wartości aktywów. – Obawiamy się, że to za mało – powiedział Jesper Rangvid, szef duńskiej komisji antykryzysowej.
Bez porozumienia w UE
Według duńskiego ministra finansów Jeroena Dijsselbloema duże banki powinny mieć co najmniej 4-proc. bufor kapitałowy. Tymczasem na szczeblu unijnym dopiero w 2018 r. ma zapaść decyzja, czy potrzebne jest ograniczenie dźwigni finansowej w kształcie proponowanym przez komitet bazylejski. Na razie ustalono jedynie, że począwszy od 2015 r. banki będą musiały ujawniać, jaką dźwignię stosują.
Gubernator szwedzkiego banku centralnego i zarazem szef komitetu bazylejskiego Stefan Ingves oświadczył, że Szwecja nie może czekać na resztę UE z wprowadzeniem ograniczenia lewaru. Według niego zwykłe współczynniki wypłacalności – choć i pod tym względem w Szwecji obowiązują surowsze normy – banki mogą łatwo zawyżać. Oblicza się je jako stosunek kapitału do wartości aktywów ważonych ryzykiem, przy czym banki mają sporą swobodę w ocenianiu tego ryzyka. W efekcie w trakcie kryzysu na skraju bankructwa stanęło wiele banków, które spełniały wymogi kapitałowe z zapasem.
Efekty niskich stóp
Skandynawskie banki utyskują, że bardziej restrykcyjne niż gdzie indziej regulacje narażają je na utratę konkurencyjności, ale motywację nadzorców nietrudno zrozumieć. Szwecja, jak i Dania mają wysokie zadłużenie sektora prywatnego, które nadal rośnie.