Giełda w Hongkongu (Hong Kong Exchanges & Clearing) zaczęła traktować amerykańskie bony skarbowe jako bardziej ryzykowne. Zaostrzyła wymogi dotyczące przyjmowania tych papierów jako zabezpieczenia. Tzw. haircut, czyli różnica między ich wartością nominalną a wartością uznawaną jako zabezpieczenie przez izbę rozliczeniową została zwiększona z 1 proc. do 3 proc. Decyzja ta została powszechnie zinterpretowana jako krok ostrożnościowy, na wypadek gdyby amerykański Kongres nie zdołał w porę podwyższyć limitu zadłużenia, a po 17 października USA doznały technicznego bankructwa.
Strzał ostrzegawczy
– Wiadomość z Hongkongu jest strzałem ostrzegawczym. Amerykański dług jest uznawany za bardziej ryzykowny, a miejscowa giełda przygotowuje się na najgorszy scenariusz. Możliwe jest również to, że Hongkong mówi w ten sposób amerykańskim politykom, by zabrali się do działania – twierdzi Brenda Kelly, analityczka z firmy IG Markets.
Działania giełdy w Hongkongu część analityków postrzega w kontekście sygnałów wysyłanych Amerykanom przez władze w Pekinie. Chiński premier Li Keqiang ostrzegł wczoraj amerykańskiego sekretarza stanu Johna Kerry'ego, że spór wokół podwyższenia limitu długu USA wywołuje niepokój Chin.
Inne duże światowe giełdy oraz izby rozliczeniowe na razie nie poszły śladem Hongkongu, ale część z nich wyraziła niepokój w związku z kryzysem fiskalnym w USA. Japan Securities Clearing Corporation, czyli japońska izba rozliczeniowa, przyznała, że toczą się w niej intensywne dyskusje dotyczące przygotowań „na wszystko, co się może zdarzyć". Szwajcarska Swiss Exchange ogłosiła, że „uważnie przygląda się sytuacji". Rząd Filipin zakomunikował zaś, że przygotowuje „pozycje obronne" na wypadek bankructwa USA. Fidelity, czyli największy amerykański fundusz rynku pieniężnego typu mutual, przyznał, że pozbył się z portfela całego amerykańskiego długu zapadającego w październiku i listopadzie. PIMCO, największy obligacyjny fundusz świata, zapewnia jednak, że wciąż kupuje amerykańskie bony skarbowe.
Poprawa nastrojów
Jak dotąd oznak paniki na amerykańskim rynku długu nie było. Co prawda rentowność rocznych bonów Departamentu Skarbu USA wzrosła z 0,09 proc. na początku października do 0,14 proc. w czwartek, ale wciąż jest ona niższa choćby od szczytu osiągniętego w sierpniu. Koszt CDS dla amerykańskich obligacji, czyli instrumentów finansowych zabezpieczających przed ryzykiem bankructwa dłużnika, wzrósł z 23 pkt odnotowanych w połowie września do 40 pkt w czwartek. Wciąż jest on jednak bardzo niski (niższy niż w przypadku Francji, Japonii czy Australii), co sugeruje, że rynek postrzega amerykańskie obligacje nadal jako bardzo bezpieczne.