Amerykański PKB wzrósł w II kwartale o 2,3 proc. (dane annualizowane), podczas gdy średnia prognoz analityków zebrana przez agencję Reutera mówiła o wzroście o 2,6 proc. Jednocześnie mocno zrewidowano w górę dane o PKB za I kwartał. Teraz mówią one o wzroście o 0,6 proc. Wcześniej wskazywały na spadek o 0,2 proc. A we wcześniejszym odczycie mówiły o zniżce o 0,7 proc. Po publikacji tych danych dolar umocnił się wobec euro.
– Te dane to podwójny cios dla „czarnowidzów". One odmalowują amerykańską gospodarkę w uspokajająco jasnych barwach. One odsuwają na bok wątpliwości dotyczące kondycji ekonomicznej USA – uważa Chris Williamson, główny ekonomista firmy badawczej Markit Economics.
Większa konsumpcja
Dane napływające z rynku pracy sugerują, że ożywienie gospodarcze w USA nie jest zagrożone. Liczba składanych po raz pierwszy wniosków o zasiłki dla bezrobotnych wzrosła w zeszłym tygodniu tylko o 12 tys., do 267 tys., podczas gdy ekonomiści spodziewali się zwyżki do 270 tys. Tydzień wcześniej była ona najniższa od listopada 1973 r. Dane o sytuacji na rynku pracy w lipcu zostaną opublikowane dopiero w przyszły piątek, ale stopa bezrobocia w czerwcu sięgała 5,3 proc. i była najniższa od siedmiu lat.
Widać również wyraźne ożywienie popytu wewnętrznego w USA. Wydatki konsumentów, które napędzają blisko dwie trzecie amerykańskiego PKB, zwiększyły się w II kwartale o 2,9 proc., po wzroście o 1,8 proc. w pierwszych trzech miesiącach roku. Większa konsumpcja to m.in. skutek tego, że dzięki niższym cenom paliw więcej pieniędzy zostaje w kieszeniach Amerykanów.
– Mamy umiarkowany, ale trwały wzrost gospodarczy – twierdzi Michael Gapen, ekonomista z Barclaysa.