Amerykańska unia walutowa to obszar dużej nierównowagi

Różnice gospodarcze między stanami USA są większe niż między krajami eurolandu. Większe niż w Europie są też transfery fiskalne między nimi. A mimo to „strefa dolara" funkcjonuje znacznie sprawniej niż strefa euro...

Aktualizacja: 06.02.2017 20:30 Publikacja: 14.08.2015 06:00

Szefowa Fedu Janet Yellen kieruje bankiem centralnym kraju składającego się z ponad 50 mocno różniąc

Szefowa Fedu Janet Yellen kieruje bankiem centralnym kraju składającego się z ponad 50 mocno różniących się gospodarek.

Foto: Archiwum

– Możemy się zamienić z USA: Grecja za Portoryko – w ten sposób niemiecki minister finansów Wolfgang Schaeuble odniósł się w lipcu do sugestii amerykańskiego rządu mówiących, by zredukować dług Grecji. Portoryko, amerykańskie terytorium zależne na Karaibach, było ostatnio nazywane „Grecją półkuli zachodniej". Na początku sierpnia nie spłaciło obligacji wartych 58 mln USD i doznało technicznego bankructwa. Jego dług publiczny sięga około 70 mld USD, czyli 68 proc. PKB. Portoryko podobnie jak Grecja jest również częścią unii walutowej – nie posiada własnej waluty, a wykorzystuje amerykańską. Na tym jednak analogie z Grecją się kończą. Kryzys zadłużenia w Portoryko w bardzo niewielkim stopniu wpływa bowiem na rynki i na gospodarkę reszty unii walutowej.

Amerykańskiej unii walutowej nie zaszkodził również bardzo ostry kryzys finansów publicznych w jednym z najludniejszych stanów – w Kalifornii – w latach 2008–2010. Ta unia walutowa funkcjonuje wciąż bardzo dobrze, choć różnice gospodarcze między jej częściami składowymi bywają tak duże jak między Norwegią i Hiszpanią. Tymczasem w przypadku strefy euro wielu ekonomistów wieszczy klapę całego projektu właśnie ze względu na dużą przepaść gospodarczą między jej członkami.

Między Norwegią a Grecją

Amerykańskie rządowe Biuro Analiz Ekonomicznych dzieli USA na osiem regionów gospodarczych: Nową Anglię, Środkowy Wschód, Południowy Wschód, Wielkie Jeziora, Równiny, Południowy Zachód, Góry Skaliste i Daleki Zachód (w skład którego wchodzą również Alaska i Hawaje). Nawet wewnątrz tych regionów występują jednak duże różnice gospodarcze. O ile bowiem we wchodzącym w skład regionu Gór Skalistych stanie Wyoming PKB na głowę sięgało, według BEA, w 2014 r. 64,3 tys. USD, to w sąsiedniej Montanie tylko 38,5 tys. USD. Na tle całych Stanów Zjednoczonych różnice bywają dużo większe. Stołeczny Dystrykt Kolumbii, czyli dom polityków, prawników i lobbystów, miał w 2014 r. PKB per capita sięgający 159,4 tys. USD, czyli więcej niż np. w Luksemburgu czy Katarze. Naftowe stany takie jak Alaska (66 tys. USD) czy Dakota Północna (65 tys. USD) można porównywać z podobnie zamożną Norwegią (66,9 tys. USD, według parytetu siły nabywczej, zgodnie z danymi MFW za 2014 r.). Kansas (45 tys. USD) osiąga zbliżony wynik jak Niemcy czy Szwecja, Nowy Meksyk (40 tys. USD) podobny jak Francja, Południowa Karolina (36 tys. USD) zbliżony do Włoch, Mississippi (31 tys. USD) podobny jak Hiszpania, a Portoryko (27,5 tys. USD, dane za 2012 r.) bliski temu, jaki ma Grecja.

Tempo wzrostu PKB między amerykańskimi stanami często różni się bardziej niż między państwami strefy euro. O ile w 2014 r. PKB Dakoty Północnej wzrósł o 5,2 proc., a Teksasu o 5,2 proc., to gospodarka Alaski skurczyła się o 1,3 proc., a Mississippi o 1,2 proc. Gdy region Gór Skalistych odnotował 3,9-proc. wzrost gospodarczy, to region Wielkich Jezior zaledwie 1,4-proc. Podziały gospodarcze bywają więc w USA ostrzejsze niż wewnątrz Europejskiej Unii Walutowej, ale Stany Zjednoczone mają jednak tę przewagę nad strefą euro, że mimo dużych różnic gospodarczych pomiędzy poszczególnymi stanami, nie ma wśród nich wysp wielkiego bezrobocia podobnych do Grecji czy Hiszpanii. O ile w czerwcu 2015 r. stopa bezrobocia dla całych USA sięgała 5,3 proc., to najwyższa była w Wirginii Zachodniej (7,4 proc.), a najniższa w Nebrasce (2,6 proc.). Amerykańska unia walutowa funkcjonuje bowiem sprawniej niż europejska.

Unia fiskalna

„Strefa dolara" ma tą przewagę nad strefą euro, że jest nie tylko unią walutową, ale również unią fiskalną. Pieniądze z bogatszych stanów wspierają tam biedniejsze stany w dużo większym stopniu niż w Eurolandzie. O ile Niemcy wniosły do unijnego budżetu w 2013 r. zaledwie 0,47 proc. swojego PKB, o tyle stan Nowy Jork przekazywał do federalnego budżetu w latach 1990–2009 średnio 4,4 proc. swojego PKB rocznie. I nikt w Nowym Jorku nie narzeka, że pieniądze z jego podatków idą na projekty publiczne w Alabamie. O ile Grecja otrzymuje z unijnego budżetu 3 proc. PKB, o tyle stan Maryland dostaje z budżetu federalnego aż 7,5 proc. swojego PKB, a Luizjana 5 proc. PKB. I nie słychać w USA narzekań na dotowanie „nierobów z Nowego Orleanu". Strefa euro zapewne długo jeszcze nie osiągnie takiego stanu integracji. Już nawet nieśmiałe pomysły emisji wspólnych obligacji dla całego Eurolandu wzbudzają sprzeciw Niemiec.

– Co prawda, kraje strefy euro są związane różnymi traktatami oraz instytucjami, ale ich związki fiskalne są słabe. O ile sumy krążące po Europie w ramach unijnego budżetu nie są nieznaczące, to nie dorównują transferom fiskalnym w USA – wskazuje Marchel Alexandrovich, ekonomista z Jefferies.

Nierównowaga gospodarcza między stanami USA jest również łagodzona za pomocą niższych barier w przepływie siły roboczej i kapitału. „W USA robotnicy mogą uciec przed recesją w Północnej Kalifornii, przenosząc się do miast w północnych stanach USA. Jeśli dochodzi do wstrząsu gospodarczego w Michigan, ludzie mogą się przeprowadzić do Nowego Jorku. Granice między stanami są otwarte, a język wszędzie ten sam. Świadczenia socjalne da się przenosić. W strefie euro szereg barier stoi temu na przeszkodzie. (...) Co prawda w Europie istnieje wolny przepływ kapitału, ale jest on niewystarczający. By inwestować w innych krajach strefy euro, trzeba nawigować między różnymi systemami podatkowymi, prawnymi, innymi językami i kulturami. Jeśli jesteś amerykańskim obywatelem mieszkającym w Connecticut i chcesz kupić akcje spółki technologicznej z Kalifornii, nie musisz myśleć o tym wszystkim, nie musisz nawet dzwonić do innego domu maklerskiego, po prostu kupujesz akcje" – pisze ekonomista Nouriel Roubini.

Przede wszystkim jednak amerykańska unia walutowa jest dużo bardziej zintegrowana politycznie od europejskiej. Problemy fiskalne Kalifornii są rozwiązane bez konieczności zwoływania szczytu gubernatorów wszystkich stanów. USA to państwo federalne z silną władzą centralną i sektorem publicznym. W odróżnieniu od władz Eurolandu i UE najwyższe władze USA mają w pełni demokratyczną legitymację. Nie przyszłoby im więc do głowy, by np. potraktować Kalifornię tak jak w Europie potraktowano Grecję.

[email protected]

Jak się hartowała, rozpadała i ponownie sklejała „strefa dolara"

Ile zajęło USA stanie się obszarem optymalnej unii walutowej (czyli takiej, w której warunki gospodarcze najbardziej wspierają jej istnienie)? Historycy wskazują, że proces ten trwał nawet 150 lat. Kongres USA otrzymał wyłączne prawo bicia monety i regulowania jej wartości w 1788 r. Bank centralny z prawdziwego zdarzenia udało się Amerykanom uruchomić – po kilku nieudanych próbach – jednak dopiero w 1913 r. W międzyczasie doszło też do rozpadu amerykańskiej unii walutowej. W czasie wojny secesyjnej (1861–1865) funkcjonowały na jej dawnym terenie aż trzy obszary monetarne: unijnego dolara papierowego (greenback), kalifornijskiego dolara papierowego opartego na złocie (yellowback) i dolara konfederackiego (greyback). Zwycięstwo Unii w wojnie secesyjnej odwróciło proces rozpadu „strefy dolara", która powróciła do ekspansji terytorialnej. W latach 40. XIX w. do unii walutowej została przyjęta Republika Teksasu posiadająca własnego dolara. Teksańczycy zgodzili się na włączenie ich państwa do sąsiedniego obszaru walutowego m.in. dlatego, że USA zgodziły się spłacić ich dług publiczny. „Strefa dolara" była wielokrotnie wstrząsana kryzysami mającymi źródła regionalne. Na przykład gdy w jednym ze stanów kataklizmy naturalne niszczyły zbiory i zadłużeni farmerzy nie spłacali kredytów, miejscowe banki wpadały w kłopoty, a region w recesję, co prowadziło do politycznych batalii o zmianę zasad funkcjonowania systemu monetarnego. Nie był on przez to stabilny. Problem udało się rozwiązać dopiero w latach 30. XX w. wraz z nowymi regulacjami dotyczącymi ubezpieczeń depozytów bankowych i międzystanowych transferów pieniędzy.

Gospodarka światowa
Amerykański PKB spadł w pierwszym kwartale
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Gospodarka światowa
Volkswagen odnotował 37-proc. spadek zysku w pierwszym kwartale
Gospodarka światowa
PKB strefy euro wzrósł o 0,4 proc.
Gospodarka światowa
Chiny zniosły cło na amerykański surowiec. Ale nie chcą się przyznać
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku
Gospodarka światowa
Globalny szef international w Citi: na świecie będzie coraz mniej wolnego handlu
Gospodarka światowa
Czy DOGE rzeczywiście „ciął piłą łańcuchową” wydatki budżetowe?