– Możemy się zamienić z USA: Grecja za Portoryko – w ten sposób niemiecki minister finansów Wolfgang Schaeuble odniósł się w lipcu do sugestii amerykańskiego rządu mówiących, by zredukować dług Grecji. Portoryko, amerykańskie terytorium zależne na Karaibach, było ostatnio nazywane „Grecją półkuli zachodniej". Na początku sierpnia nie spłaciło obligacji wartych 58 mln USD i doznało technicznego bankructwa. Jego dług publiczny sięga około 70 mld USD, czyli 68 proc. PKB. Portoryko podobnie jak Grecja jest również częścią unii walutowej – nie posiada własnej waluty, a wykorzystuje amerykańską. Na tym jednak analogie z Grecją się kończą. Kryzys zadłużenia w Portoryko w bardzo niewielkim stopniu wpływa bowiem na rynki i na gospodarkę reszty unii walutowej.
Amerykańskiej unii walutowej nie zaszkodził również bardzo ostry kryzys finansów publicznych w jednym z najludniejszych stanów – w Kalifornii – w latach 2008–2010. Ta unia walutowa funkcjonuje wciąż bardzo dobrze, choć różnice gospodarcze między jej częściami składowymi bywają tak duże jak między Norwegią i Hiszpanią. Tymczasem w przypadku strefy euro wielu ekonomistów wieszczy klapę całego projektu właśnie ze względu na dużą przepaść gospodarczą między jej członkami.
Między Norwegią a Grecją
Amerykańskie rządowe Biuro Analiz Ekonomicznych dzieli USA na osiem regionów gospodarczych: Nową Anglię, Środkowy Wschód, Południowy Wschód, Wielkie Jeziora, Równiny, Południowy Zachód, Góry Skaliste i Daleki Zachód (w skład którego wchodzą również Alaska i Hawaje). Nawet wewnątrz tych regionów występują jednak duże różnice gospodarcze. O ile bowiem we wchodzącym w skład regionu Gór Skalistych stanie Wyoming PKB na głowę sięgało, według BEA, w 2014 r. 64,3 tys. USD, to w sąsiedniej Montanie tylko 38,5 tys. USD. Na tle całych Stanów Zjednoczonych różnice bywają dużo większe. Stołeczny Dystrykt Kolumbii, czyli dom polityków, prawników i lobbystów, miał w 2014 r. PKB per capita sięgający 159,4 tys. USD, czyli więcej niż np. w Luksemburgu czy Katarze. Naftowe stany takie jak Alaska (66 tys. USD) czy Dakota Północna (65 tys. USD) można porównywać z podobnie zamożną Norwegią (66,9 tys. USD, według parytetu siły nabywczej, zgodnie z danymi MFW za 2014 r.). Kansas (45 tys. USD) osiąga zbliżony wynik jak Niemcy czy Szwecja, Nowy Meksyk (40 tys. USD) podobny jak Francja, Południowa Karolina (36 tys. USD) zbliżony do Włoch, Mississippi (31 tys. USD) podobny jak Hiszpania, a Portoryko (27,5 tys. USD, dane za 2012 r.) bliski temu, jaki ma Grecja.
Tempo wzrostu PKB między amerykańskimi stanami często różni się bardziej niż między państwami strefy euro. O ile w 2014 r. PKB Dakoty Północnej wzrósł o 5,2 proc., a Teksasu o 5,2 proc., to gospodarka Alaski skurczyła się o 1,3 proc., a Mississippi o 1,2 proc. Gdy region Gór Skalistych odnotował 3,9-proc. wzrost gospodarczy, to region Wielkich Jezior zaledwie 1,4-proc. Podziały gospodarcze bywają więc w USA ostrzejsze niż wewnątrz Europejskiej Unii Walutowej, ale Stany Zjednoczone mają jednak tę przewagę nad strefą euro, że mimo dużych różnic gospodarczych pomiędzy poszczególnymi stanami, nie ma wśród nich wysp wielkiego bezrobocia podobnych do Grecji czy Hiszpanii. O ile w czerwcu 2015 r. stopa bezrobocia dla całych USA sięgała 5,3 proc., to najwyższa była w Wirginii Zachodniej (7,4 proc.), a najniższa w Nebrasce (2,6 proc.). Amerykańska unia walutowa funkcjonuje bowiem sprawniej niż europejska.
Unia fiskalna
„Strefa dolara" ma tą przewagę nad strefą euro, że jest nie tylko unią walutową, ale również unią fiskalną. Pieniądze z bogatszych stanów wspierają tam biedniejsze stany w dużo większym stopniu niż w Eurolandzie. O ile Niemcy wniosły do unijnego budżetu w 2013 r. zaledwie 0,47 proc. swojego PKB, o tyle stan Nowy Jork przekazywał do federalnego budżetu w latach 1990–2009 średnio 4,4 proc. swojego PKB rocznie. I nikt w Nowym Jorku nie narzeka, że pieniądze z jego podatków idą na projekty publiczne w Alabamie. O ile Grecja otrzymuje z unijnego budżetu 3 proc. PKB, o tyle stan Maryland dostaje z budżetu federalnego aż 7,5 proc. swojego PKB, a Luizjana 5 proc. PKB. I nie słychać w USA narzekań na dotowanie „nierobów z Nowego Orleanu". Strefa euro zapewne długo jeszcze nie osiągnie takiego stanu integracji. Już nawet nieśmiałe pomysły emisji wspólnych obligacji dla całego Eurolandu wzbudzają sprzeciw Niemiec.