Według ówczesnych założeń w 2015 r. dług publiczny Włoch miał stanowić 80 proc. PKB. W 2006 r. ten stosunek wynosił 106 proc., a gospodarka Italii rosła w tempie 1,9 proc. rocznie. Była więc lata świetlne od miejsca, w którym znajduje się dziś, z długiem na poziomie 135 proc. PKB (2014 r.) i „zawrotnym" tempem wzrostu gospodarczego 0,7–0,8 proc. rocznie. Nie wspominając już o euforii na Wall Street – w 2006 r. Dow Jones wzrósł o 16 proc., najwięcej od 2003 r., S&P 500 niewiele mniej, bo o 14 proc., a kraje BRICS wydawały się przyszłością świata. Ale i tak Włochom najbardziej pozostała w pamięci noc 9 lipca, kiedy Fabio Cannavaro, kapitan reprezentacji w piłce nożnej, podniósł puchar świata. „Rozumiesz teraz, co się stanie, jeżeli w najbliższy czwartek Fed znów pociągnie za spust?" – kończy swoje wspomnienia felietonista „Il Sole 24 Ore", tak jakby po podwyżce stóp Italia miała stracić wszelkie szanse nie tylko na sukcesy gospodarcze, ale i sportowe.