Obecnie kredyty przyznawane w ramach SBLF mają zerowe oprocentowanie, a program ten jest wart 24,4 bln jenów (223 mld USD).
Jeśli pomysł zostanie zrealizowany, to japoński bank centralny będzie de facto dopłacał bankom komercyjnym do zaciąganych przez nie pożyczek. Dotychczas usiłował pobudzić akcję kredytową, m.in. obciążając ujemnymi stopami nadmierne depozyty trzymane u niego przez banki.
Bank Japonii może omawiać ten pomysł na swoim najbliższym posiedzeniu zaplanowanym na 27–28 kwietnia. Wielu analityków spodziewa się, że może on wówczas zwiększyć działania stymulacyjne, by przeciwdziałać umacnianiu się jena, np. zwiększyć swój program skupu aktywów. Japońska waluta zyskała od początku roku blisko 8 proc. wobec dolara i umocniła się do poziomu z jesieni 2014 r. Silniejszy jen może zaszkodzić wynikom eksporterów i uderza również w nastroje na tokijskiej giełdzie. Indeks Nikkei 225 stracił od początku roku 7,7 proc., ale w piątek, po przecieku dotyczącym planów stymulacyjnych Banku Japonii, zamknął sesję 1,2 proc. na plusie.
– Jeszcze kilka lat temu obecna polityka monetarna banków centralnych byłaby uznana za science fiction, i to nawet w okresie faktycznej recesji. Pytanie brzmi – jaka amunicja zostanie odłożona do walki z faktyczną recesją, gdyby takowa nastąpiła? W piątek ciekawą propozycję przedstawił jeden z menedżerów w PIMCO, który uważa, że Fed mógłby na przykład skupować złoto po 5000 USD za uncję, a innym pomysłem pozostaje rozdawanie pieniędzy wśród obywateli. Na razie oba pomysły wydają się nierealne, ale to samo mówiło się kilka lat temu o ujemnych stopach procentowych – wskazuje Mateusz Adamkiewicz, analityk HFT Brokers.