Rosyjska ropa ma być wyceniana w kraju. Igor Sieczin, przyjaciel Władimira Putina, szef nadzoru największej w Rosji giełdy surowcowej, kusi traderów operujących na rynkach światowych by czynnie zainteresowali się tamtejszym rynkiem terminowym.
Chodzi o zwiększenie wpływów z handlu ropą naftową[i], kluczowych dla budżetu państwa, co ma umożliwić własny mechanizm kształtowania cen tego surowca, niezależny od najbardziej rozpowszechnionego na świecie trybu w jakim wyceniany jest gatunek Brent w Morza Północnego. Chodzi też o odejście od kwotowania cen wydobywanej w Rosji ropy Ural w amerykańskich dolarach.
Aby przyciągnąć międzynarodowych graczy do rosyjskiej giełdy surowcowej i zyskać ich akceptację tamtejszego mechanizmu kształtowania cen ropy naftowej Kreml będzie musiał przekonać ich, iż nie chodzi o windowanie notowań, twierdzą analitycy rynku energii.
- Celem jest stworzenie systemu w którym rosyjska ropa będzie handlowana i wyceniana uczciwie i bezpośrednio - przekonuje Aleksiej Rybnikow, szef giełdy Spimex (St. Petersburg International Mercantile Exchange), największej w Rosji platformy handlu produktami naftowymi.
Rosja sprzedaje około połowy wydobywanej w kraju ropy naftowej i od dawna narzekano tam na wielkość dyskonta gorszej jakości Ural w stosunku do cen Brent ustalanego przez atgencję Platts. Spadek cen surowca o połowę w okresie dwóch lat i problemy ze zrównoważeniem budżetu sprawiły, iż Rosja bardzo potrzebuje każdego dolara z eksportu ropy. Rybnikow argumentuje, iż własny rynek terminowy udoskonali system ustalania cen a także pomoże rosyjskim firmom uzyskać dodatkowe dochody z handlu.