W ostatnich kwartałach udział akcji w majątkach gospodarstw domowych w USA rósł i można się spodziewać, że w wyniku hossy na amerykańskich giełdach przewyższy w I kwartale pokryzysowy rekord, czyli 39,1 proc. osiągnięte w 2015 r. W 2007 r., tuż przed wybuchem kryzysu, wynosił on maksymalnie 37,6 proc. Wciąż daleko mu jednak do poziomu osiągniętego w 2000 r. przed pęknięciem bańki internetowej, czyli 47,7 proc. Historyczna średnia z okres ostatnich 65 lat wynosi 28,2 proc.
Dane te nie obejmują akcji posiadanych przez fundusze emerytalne, więc udział tych papierów w majątkach Amerykanów jest faktycznie nieco większy. Licząc zaś bez uwzględniania nieruchomości oraz podobnych trudno zbywalnych aktywów, udział akcji w majątkach gospodarstw domowych sięgał na koniec zeszłego roku aż 53,5 proc. Historyczna średnia wynosi 44,8 proc. Udział akcji rośnie kosztem innych aktywów. Na koniec IV kwartału 2016 r. udział gotówki w majątkach Amerykanów zmniejszył się do 24,7 proc., a obligacji do 21,8 proc. Historyczne średnie dla tych aktywów to odpowiednio 32,2 proc. oraz 23 proc.
Dla części analityków tak duże zaangażowanie amerykańskich gospodarstw domowych na rynku akcji jest sygnałem ostrzegawczym, gdyż często poprzedza duże rynkowe korekty lub okresy bessy. – Gdy inwestorzy angażują bardzo dużą część swoich majątków w akcje, to osiągane przez nich stopy zwrotu w ciągu następnych dziesięciu lat są z reguły słabe. Gdy bardziej unikają akcji, stopy zwrotu przez następne dziesięć lat są lepsze niż średnia – twierdzi Ned Davis, założyciel firmy Ned Davis Research Group. Jego zdaniem amerykański rynek akcji wciąż ma jednak duży potencjał wzrostowy, gdyż hossa jest napędzana w dużej mierze przez spółki dokonujące skupu akcji własnych.