Wcześniej zapowiadał, że limit (na poziomie 27 koron za 1 euro) będzie utrzymywany co najmniej do 31 marca 2017 r. Na czwartkowym posiedzeniu nie sprecyzował jednak, jak długo jeszcze będzie on w mocy. Oznacza to, że CNB może zaskoczyć rynek nagłym zniesieniem tego ograniczenia.

Limit został wprowadzony w 2013 r. i oficjalnie miał służyć walce z deflacją. Od tego momentu zaczął napływać do Czech kapitał spekulacyjny. Rynkowi gracze liczyli na to, że CNB nie da rady długo utrzymać tego ograniczenia, a po jego zniesieniu korona ostro się umocni. Bank centralny był jednak zdeterminowany, by bronić kursu minimalnego korony. Przez cztery lata do końca stycznia 2017 r. CNB kupił w tym celu na rynku 47,8 mld euro. Według szacunków Jana Buresa, analityka KBC, w połowie marca 2017 r. spekulacyjne pozycje na czeskiej walucie były warte od 50 mld euro do 60 mld euro.

– Nie spodziewamy się, by bank centralny rzucił więcej światła na to, kiedy zniesie limit. Nadal wierzymy, że poczeka z tą decyzją do swojego posiedzenia zaplanowanego na 4 maja. Jest jednak poważne ryzyko, że ogłosi nadzwyczajne posiedzenie w połowie kwietnia, na którym zostanie zniesiony limit – twierdzi Viktor Zeisel, ekonomista z Komercni Banka.

Oficjalny powód do utrzymywania limitu zniknął. Presji deflacyjnej nie ma, a inflacja konsumencka w Czechach wyniosła w lutym 2,5 proc. (r./r.), gdy cel banku centralnego mówi o inflacji wynoszącej 2 proc.