Do niedawna jego nazwisko było znane tylko ekspertom, z uwagą obserwującym administrację Donalda Trumpa. Ten człowiek zajmuje bowiem z pozoru mało znaczące stanowisko szefa Narodowej Rady Handlowej Białego Domu – instytucji stworzonej specjalnie na jego potrzeby. Jest też prezydenckim doradcą, ale takim, którego dotychczas lekceważono i uważano za człowieka o „wariackich poglądach". Gen. John Kelly, szef sztabu Białego Domu, kazał mu nawet forwardować wszystkie wysyłane e-maile Gary'emu Cohnowi, do niedawna głównemu prezydenckiemu doradcy ekonomicznemu. Cohna już jednak w Białym Domu nie ma. Zrezygnował, nie zgadzając się na zaostrzenie polityki handlowej. Peter Navarro – bo cały czas o nim mowa – zaczął zaś w mediach brylować i tłumaczyć w nich prezydencką decyzję o podwyżce ceł na stal i aluminium. Podwyżce, której był wielkim zwolennikiem i która jest elementem realizacji programu ekonomicznego Trumpa, napisanego na jesieni 2016 r. przez Petera Navarro i Wilbura Rossa, obecnego sekretarza handlu. Navarro był też „prorokiem" wojny ekonomicznej z Chinami, która ostatnio zaczęła pojawiać się na geopolitycznym horyzoncie. – Jesteśmy już od dawna na wojnie handlowej z Chinami. Problem w tym, że jak dotąd nie odpowiadaliśmy na ataki. Trump za pomocą ceł chce doprowadzić do rozejmu – deklaruje Navarro.
Trumpowski antychiński demokrata
Na pierwszy rzut oka dziwić może to, że doradca prezydenta Trumpa ds. handlu jest człowiekiem z przeciwnego obozu politycznego. Navarro jest bowiem demokratą z ultraliberalnej Kalifornii. W swoich pracach krytykował politykę gospodarczą Ronalda Reagana, a w 1993 r. chwalił program gospodarczy Billa Clintona. W 1996 r. startował nawet w wyborach do Kongresu jako kandydat Partii Demokratycznej. Jest też wielkim zwolennikiem aktywnej polityki ekologicznej, m.in. walki z globalnym ociepleniem oraz wygaszania energetyki węglowej. Człowieka z takimi poglądami raczej ciężko byłoby przyporządkować do ekipy Trumpa. A jednak kandydat Trump zwrócił na niego uwagę w trakcie kampanii wyborczej i poprosił go o doradztwo w kwestii polityki ekonomicznej. Trump znał bowiem wcześniej książkę Navarro „Death by China", oskarżającą Chiny o nieuczciwe praktyki w handlu z USA. Obecny amerykański prezydent już w latach 80. narzekał na to, że USA przegrywają nieuczciwą rywalizację handlową, a poglądy Navarry na ten temat okazały się zbieżne z jego spostrzeżeniami. Dzięki temu demokrata Navarro wraz z Wilburem Rossem (a także Andym Puzderem, nominowanym później na sekretarza ds. pracy) zajął się pisaniem programu gospodarczego republikańskiego kandydata. Plan ekonomiczny Donalda Trumpa proponuje cięcia podatków, zmniejszone regulacje, mniejsze koszty energii oraz eliminację chronicznego deficytu handlowego Ameryki" – głosił ten dokument. Pierwsze trzy punkty tego programu już do pewnego stopnia wdrożono. Teraz zaczyna się realizacja punktu czwartego.
Gdy Navarro przyłączył się do kampanii ekscentrycznego miliardera, pojawiły się głosy, że to kolejny świr w otoczeniu Trumpa. O ile Navarro ma poglądy ekonomiczne dalekie od głównego nurtu ekonomii, o tyle jednak trudno uznać go za „człowieka znikąd". Zrobił doktorat z ekonomii na Harvardzie, gdzie kończył studia również John F. Kennedy School of Government. Doszedł do tytułu profesorskiego i wykładał m.in. na Uniwersytecie Kalifornii w Irvine i w San Diego. Pracował też w amerykańskim Departamencie Energii. Przez ponad 20 lat prowadził akademickie badania nad relacjami gospodarczymi pomiędzy USA a krajami azjatyckimi. Jego opinie publikowane były m.in. w „New York Timesie", „The Wall Street Journal" i w „Harvard Business Review". Jako jeden z pierwszych badaczy zaczął też ostrzegać przed negatywnymi skutkami globalizacji. Jeszcze w 1984 r., jako doktorant napisał książkę „Gra polityczna: Jak grupy interesów oraz ideologowie kradną Amerykę", w której wskazywał, że zagraniczna konkurencja może doprowadzić do dezindustrializacji USA i podciąć korzenie amerykańskiego wzrostu gospodarczego. Tego typu poglądy były przez ostatnie 35 lat niepopularne wśród akademickich ekonomistów, ale po wybuchu światowego kryzysu z 2008 r. zaczęły coraz mocniej przebijać się do opinii publicznej.
– Moi koledzy ekonomiści nie rozumieją ekonomii handlu w świecie realnym. Tradycyjne modele ekonomiczne szanują wolny handel, ale nie rozważają tego, czy to handel uczciwy – twierdzi Navarro.
W 2006 r. Navarro napisał książkę „Przyszłe wojny z Chinami: gdzie zostaną stoczone, jak je można wygrać". Wskazywał w niej, że rosnąca potęga ekonomiczna Chin będzie prowadziła do wybuchu wielu konfliktów handlowych oraz sporów dotyczących surowców, własności intelektualnej oraz ochrony środowiska. W 2011 r., wspólnie z Gregiem Autrym napisał książkę „Death by China". Opisywał w niej działania, za pomocą których Chiny zdobyły przewagę na światowych rynkach handlowych: manipulowanie kursem waluty, mniej lub bardziej ukryte subsydia, bariery dla zagranicznych spółek i produktów chcących wejść na chiński rynek. „Amerykańskie spółki nie są w stanie wytrzymać konkurencji, gdyż nie konkurują z chińskimi spółkami, ale z chińskim rządem" – pisali Navarro i Autry. W swojej książce duży nacisk położyli również na kwestię toksycznych, niebezpiecznych dla konsumentów chińskich produktów. W filmie dokumentalnym nakręconym na podstawie tej książki Navarro zarzucał Chinom, że przyczyniły się do zamknięcia 57 tys. fabryk w USA. – Kluczowym momentem w historii gospodarczej USA był lobbing Billa Clintona na rzecz tego, by przyjąć Chiny do Światowej Organizacji Handlu (WTO). To był największy polityczny i ekonomiczny błąd popełniony przez USA w ostatnich 100 latach – utrzymuje Navarro. Wspomina on, że mocno angażował się w badanie kwestii handlu z Chinami, kiedy zauważył, że w kilka lat po przystąpieniu ChRL do WTO jego studenci z kursów MBA zaczęli mieć problemy ze znajdowaniem pracy.