Z ich prognoz wynika, że w 2018 i 2019 r. powinno dojść do rekordowego wzrostu produkcji ropy i gazu z dużych projektów wydobywczych. Prognozy Goldmana są sprzeczne z przewidywaniami wielu innych ośrodków analitycznych, mówiących o tym, że nadwyżka na rynku naftowym powinna w nadchodzących latach się zmniejszać. Międzynarodowa Agencja Energii ostrzegała nawet niedawno, że jeszcze przed 2020 r. może się pojawić deficyt ropy.

Goldman przypomina jednak, że w 2011 r., gdy cena baryłki ropy dochodziła do 114 USD, koncerny naftowe zaczynały prace nad wieloma dużymi projektami wydobywczymi. W 2012 r. wydatki kapitałowe na poszukiwania ropy i jej wydobycie wyniosły 660,7 mld USD, by w 2014 r. osiągnąć rekordowy poziom 710,3 mld USD. W przypadku wielkich projektów pełne moce produkcyjne są zwykle osiągane w ciągu siedmiu–dziewięciu lat od ich rozpoczęcia. W przyszłym roku powinna więc zacząć trafiać na rynek ropa z części tych przedsięwzięć, a jej podaż będzie rosła w następnych latach. W 2018 r. może się na to nałożyć wzrost produkcji z amerykańskich złóż łupkowych. Wydobycie ropy w USA już rośnie, a zwyżka cen z końcówki 2016 r. dała impuls do ponownego uruchomienia produkcji z wielu szybów naftowych.

– Jest wiele banków i think tanków, które uważają, że ropa kosztująca 60–75 USD za baryłkę to pewna przyszłość. Ja jestem wśród tych, którzy nie zgadzają się z takim założeniem – twierdzi Tom Kloza, szef działu analiz energetycznych w Oil Price Information Service. Za baryłkę ropy gatunku WTI płacono w czwartek 47,8 USD, o 11 proc. mniej niż na koniec 2016 r.