Według wstępnego szacunku GUS inflacja w czerwcu zmalała do 11,5 proc. rok do roku z 13 proc. w maju. Kiedy znajdzie się poniżej 10 proc., co – jak powiedział w czerwcu prezes NBP Adam Glapiński – jest jednym z warunków, aby RPP mogła myśleć o obniżce stóp procentowych?
Przyznaję, że nie rozumiem trochę znaczenia spadku inflacji poniżej 10 proc. dla dyskusji o polityce pieniężnej. To się stanie w najbliższych miesiącach, ale nie oznacza to, że potem inflacja nie wróci znów w okolicę 10 proc. z powodu efektów bazy. No i 10 proc. to jest wciąż czterokrotnie więcej, niż wynosi cel inflacyjny NBP.
Ekonomiści uczestniczący w ostatniej ankiecie makroekonomicznej banku centralnego prawdopodobieństwo, że inflacja za dwa lata znajdzie się w przedziale dopuszczalnych wahań wokół celu NBP, ocenili na zaledwie 20 proc. Skąd ten brak wiary w to, że gwałtowny spadek inflacji z ostatnich miesięcy to początek drogi do celu?
Przede wszystkim stąd, że spadek inflacji jak dotąd wynika głównie z efektów wysokiej bazy odniesienia sprzed roku. Nie widać, aby ceny się cofały, one pozostają na zbliżonym poziomie do tego sprzed roku lub nawet lekko rosną. Procesy inflacyjne mają pewną inercję, nie wygasają z dnia na dzień. Gdy te efekty bazy wygasną, dalsze spadki inflacji będą już dużo wolniejsze.