W czerwcu trzeci miesiąc z rzędu malała produkcja sprzedana polskiego przemysłu. Jesienią przemysł w całej Europie sparaliżować mogą niedobory gazu i energii elektrycznej. Ale i bez tego odbicia aktywności w przemyśle i szerokiej gospodarce szybko nie doczekamy. Recesja w przemyśle już teraz odbija się negatywnie na koniunkturze na rynku pracy, ta zaś na nastrojach konsumentów.
To już nie anomalia
Jak podał w środę GUS, produkcja sprzedana przemysłu w czerwcu wzrosła realnie (w cenach stałych) o 10,4 proc. rok do roku po zwyżce o 14,9 proc. w maju. To wynik sporo poniżej szacunków większości ekonomistów ankietowanych przez „Parkiet”. Przeciętnie oczekiwali oni wyhamowania wzrostu produkcji do 12 proc. rok do roku.
Wzrost produkcji w ujęciu rok do roku jest obecnie pod wpływem bardzo udanego I kwartału. O faktycznej koniunkturze w przemyśle więcej mówi bieżący strumień produkcji. Ten, po oczyszczeniu z wpływu czynników sezonowych, był w czerwcu o 0,9 proc. mniejszy niż w maju. Tak liczona produkcja malała też w poprzednich dwóch miesiącach. Analitycy z banku Pekao szacują, że w całym II kwartale produkcja zmalała o 1,7 proc. w stosunku do I kwartału. A to oznacza, że wiosna była dla polskiego przemysłu najgorszym okresem od 2008 r., jeśli pominąć II kwartał 2020 r., gdy część fabryk stanęła z powodu antyepidemicznych restrykcji i pozrywanych łańcuchów dostaw. – Bardzo prawdopodobne jest, że w tym okresie doszło też do spadku PKB w ujęciu kwartał do kwartału – ocenia Piotr Bartkiewicz z Pekao.
Czytaj więcej
Płace w sektorze przedsiębiorstw w czerwcu drugi miesiąc z rzędu nie dotrzymały kroku inflacji. Koniunktura na rynku pracy w coraz mniejszym stopniu podtrzymuje wydatki konsumpcyjne. To przekłada się na fatalne nastroje gospodarstw domowych.