Dotychczas do spółki zarządzającej krajowym systemem przesyłowym napłynęły już wnioski o wydanie warunków przyłączenia wiatraków o łącznej mocy ponad 60 tys. MW. To grubo ponad dwa razy tyle, ile wynosi zapotrzebowanie na moc całego kraju w chwilach największego zużycia energii.
– Już farmy wiatrowe o mocy 8–9 tys. MW wystarczyłyby Polsce na spełnienie unijnych wymagań dotyczących wykorzystania odnawialnych źródeł energii – wyjaśnia Stefania Kasprzyk, prezes PSE-Operator. Zaznacza też, że kierowana przez nią firma ma obowiązek wydać niezbędne dokumenty każdemu inwestorowi, który zgłosi się z odpowiednim wnioskiem.
Rzecz w tym, że trudno oszacować, ile farm w rzeczywistości powstanie. Obecnie największą część wniosków składają podmioty, które chcą uzyskać odpowiednie zezwolenia, by móc je później sprzedać z zyskiem firmom, które mają zamiar naprawdę przystąpić do budowy. Skąd lawinowy wzrost liczby napływających wniosków w ostatnim czasie?
Za kilka miesięcy możliwości spekulacji zezwoleniami się skończą. Trwają bowiem prace nad zmianami w prawie energetycznym, które ograniczają możliwości handlu zgodami wydanymi przez PSE-Operator. Kiedy nowe przepisy wejdą w życie, zainteresowany inwestor razem z wnioskiem o zgodę będzie musiał złożyć zaliczkę.
Przedstawiciele PSE-Operator zaznaczają, że nawet najbardziej ambitne plany budowy farm wiatrowych zostaną ograniczone przez brak fizycznych możliwości wyprowadzenia z nich mocy. Sieć przesyłowa jest mocno niedoinwestowana.