Eksperci uważają, że całkowite wygaszenie działań wspomagających sprzedaż aut w Europie może obniżyć produkcję całej naszej branży motoryzacyjnej nawet o 30 proc. Według Rafała Orłowskiego z AutomotiveSuppliers.pl, firmy monitorującej rynek, pierwszych oznak zapaści można spodziewać się na początku przyszłego roku.

Byłaby to druga po jesieni ubiegłego roku fala kryzysu w polskiej motoryzacji. Silnie związana z rynkiem Europy Zachodniej branża (ponad 90 proc. jej produkcji idzie na eksport), natychmiast reaguje na tamtejsze zmiany popytu.

Nadchodzące spadki boleśnie odczuje Fiat – jeszcze w pierwszym półroczu tyski producent dzięki dopłatom zwiększył sprzedaż w Niemczech aż trzykrotnie. Z tego powodu zdecydował się nawet na rozbudowę linii produkcyjnych. Teraz nie można wykluczyć, że w końcu roku będzie musiał się pozbyć części nowo zatrudnionych pracowników. Z perspektywą nadciągającej bessy liczą się już również dostawcy producentów aut.

Według Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego, rynek nowych samochodów osobowych skurczy się w najbliższym czasie o 15–17 proc., bo tyle aut z polskich salonów wyjeżdżało w tym roku za granicę, głównie do Niemiec. Wobec braku dopłat, nie będzie na nie chętnych. – Nie sądzę, by ten ubytek zrekompensowali polscy klienci – mówi prezes PZPM Jakub Faryś.