Płace rosną bowiem wolniej niż inflacja. Kolejny miesiąc spadło też zatrudnienie.
GUS podał właśnie, że w listopadzie przeciętne wynagrodzenie w firmach, gdzie pracuje przynajmniej dziesięć osób, było o 2,3 proc. wyższe niż rok wcześniej. Wynagrodzenie brutto wyniosło 3404 zł. Zatrudnienie zaś w ciągu roku spadło o 2,2 proc. – w sektorze przedsiębiorstw pracowało pod koniec listopada około 5,27 mln osób.
Po uwzględnieniu inflacji spadek płacy wyniósł 1,0 proc. w skali roku. Miesiąc wcześniej skala pogorszenia była nieznacznie większa. Listopad był ósmym miesiącem z kolei, w którym w ujęciu realnym zmniejszał się fundusz płac w przedsiębiorstwach. Tym razem spadek wyniósł 3,2 proc. w skali roku.
Ekonomiści przyznają, że dane nieco ich rozczarowały. – Spadek zatrudnienia sygnalizuje wtórne efekty spowolnienia w postaci spadku inwestycji i obniżenia dynamiki popytu konsumpcyjnego – uważa Jakub Borowski, główny ekonomista Invest-Banku. Zwraca uwagę, że w ujęciu miesięcznym zatrudnienie spadło o 2200 osób, a jego poziom jest najniższy od grudnia 2007 r. Borowski spodziewa się, że do końca roku zatrudnienie będzie spadało. A bezrobocie utrzyma się na podobnym poziomie co najmniej do połowy roku.
Piotr Bujak, ekonomista Banku Zachodniego WBK, dane GUS określa jako mieszane. – Zmniejszenie zatrudnienia doprowadziło do silnego ograniczenia presji płacowej. Taka sytuacja może się utrzymać przez dłuższy czas. To źle dla popytu konsumpcyjnego, ale lepiej dla perspektyw inflacji – tłumaczy ekonomista.