Szpitale, żeby zatrzymać ich w kraju, muszą nadal podwyższać płace. Największy kłopot jest na zachodzie kraju.
W przypadku otrzymania oferty pracy za granicą 90 proc. lekarzy deklaruje, że byłoby nią zainteresowanych. A tylko dwa proc. twierdzi, że nie – wynika z badań przeprowadzonych przez agencję Hays Poland we współpracy ze Stowarzyszeniem Medycznym HCSA UK. – Głównym powodem podjęcia pracy za granicą, wskazywanym przez 66 proc. ankietowanych, są korzyści finansowe – mówi Kinga Sulik, ekspert Hays Poland. – Ale dla 32 proc. najważniejszy jest rozwój zawodowy, jakiego oczekują po wyjeździe – twierdzi Sulik.
Zdaniem ekspertów fakt, że do Wielkiej Brytanii, Niemiec czy Norwegii nadal podkupowani są lekarze, ma spory wpływ na prywatną i publiczną ochronę zdrowia. – Ceny świadczeń medycznych są decydujące dla cen polis. Ich zwyżka wynika głównie ze wzrostu wynagrodzeń w ochronie zdrowia – mówi Paweł Kalbarczyk, dyrektor Biura Ubezpieczeń Zdrowotnych PZU Życie. Podkreśla, że bez zmian upowszechniających polisy, ceny ubezpieczeń będą rosły szybciej niż inflacja. – Jeśli reformami systemu ochrony zdrowia nie zatrzymamy w Polsce specjalistów, to niestety odbije się to na cenach polis. Pogorszy się także dostępność świadczeń – dodaje Kalbarczyk.
Różnice między lekarskimi pensjami w Europie Zachodniej i w Polsce nadal są olbrzymie. – W zeszłym roku musiałem podnieść płace dwóm lekarzom, bo dostali dobrą ofertę ze Szwecji – mówi szef szpitala z Zachodniopomorskiego.
Na szczęście duży spadek wartości funta wobec złotego działa na naszą korzyść. – Mam nawet już pierwszą jaskółkę. O pracę u nas ubiega się lekarka wracająca z Anglii – mówi Wojciech Kowalczyk, prezes samorządowej spółki Szpital Polski Sztum. Podobny przypadek trafił się w 2009 r. Enel-Medowi. – W trakcie rekrutacji, lekarka wyjeżdżająca regularnie na kontrakty do Wielkiej Brytanii przyznała, że w przypadku otrzymania pracy w naszym Centrum chętnie zostałaby w kraju – mówi Alina Smolarek, dyrektor personalna w Enel-Medzie.