NBP przedstawił wczoraj informacje na temat faktycznych i potencjalnych kosztów korzystania z FCL. Za dostęp do linii kredytowej o wartości 20,6 mld dolarów bank centralny zapłacił przed rokiem równowartość 182 mln złotych. Według banku centralnego, gdybyśmy przez pięć lat (maksymalny dostępny okres) wykorzystywali 30 proc. dostępnych pieniędzy z funduszu, kosztowałoby to 1,2 mld zł.
Z kolei wykorzystanie całej dostępnej kwoty przez najdłuższy możliwy okres wiązałoby się z wydatkiem rzędu 7,4 mld zł. Umowę w sprawie FCL Polska zawarła z MFW 6 maja ubiegłego roku. Dostęp do pieniędzy z funduszu mamy przez rok. – Nie mamy wątpliwości, że FCL miał początkowo pozytywny wpływ na polską gospodarkę. Niemniej jednak od połowy 2009 r. zmniejszanie się ryzyka zawdzięczamy raczej poprawianiu się sytuacji makroekonomicznej Polski – stwierdził Witold Koziński.
Zwrócił uwagę, że w ubiegłym roku rezerwy walutowe NBP zwiększyły się o ponad 17 mld dolarów. Zaznaczył, że to kwota porównywalna z wielkością środków dostępnych w MFW. – To prowadzi do wniosku, że ponowne wzięcie linii FCL wydaje się wysoce dyskusyjne – podsumował wiceprezes NBP. – Zarząd uważa, że moment podpisania nowej umowy z Międzynarodowym Funduszem Walutowym można odsunąć w czasie, ale gdyby minister finansów uważał, że stan finansów publicznych wymagałby zawarcia umowy z MFW, jesteśmy otwarci na dyskusję – stwierdził Koziński.
[srodtytul]Pawlak – przeciw, Tusk – za [/srodtytul]
Stanowisko zarządu NBP poparł wicepremier Waldemar Pawlak i również uznał, że jest nam ona niepotrzebna. – Na razie nie ma potrzeby wystąpienia o przedłużenie elastycznej linii kredytowej FCL – wyjaśnił Pawlak na konferencji prasowej. – To jest polisa, tymczasem trzeba skupić się na wzroście i wykorzystaniu środków z UE.
Ostrożniejszy był Donald Tusk. – Podtrzymanie FCL byłoby zabezpieczeniem na wszelki wypadek. Rację mają ci, którzy mówią, że dziś nam już tego nie potrzeba, ale widząc, co się dzieje w niektórych państwach Unii Europejskiej, być może takie zabezpieczenie lepiej byłoby mieć – stwierdził premier. – Ja zostawiam ocenę Ministerstwu Finansów, bo w sprawie, o której powinni wypowiadać się tylko fachowcy, było zbyt wiele głosów.