– To klęska. W mijającej dekadzie bywały lata, gdy kontraktowaliśmy za granicę broń i technologie warte nawet miliard dolarów. Obawiamy się jednak, że przychody z eksportu mogą być nawet niższe, bo zarządy państwowych firm nierzadko poprawiają rzeczywistość – mówi Sławomir Kułakowski, prezes Polskiej Izby Producentów na Rzecz Obronności Kraju.Załamanie eksportu wyposażenia wojskowego było widoczne już w 2009 roku. Największe firmy zbrojeniowe z zagranicznej sprzedaży polskiej broni uzyskały 560 mln zł.Jakie są przyczyny takich wyników?
Krzysztof Łaszkiewicz, b. wiceminister Skarbu Państwa (obecnie sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta RP), latem z niepokojem mówił o braku nowych, zaawansowanych technologicznie produktów, którymi byliby zainteresowani nie tylko krajowi odbiorcy, ale także zagraniczne armie. Resort skarbu alarmował, że nasila się proces wypierania naszych producentów z rynków takich jak Malezja, Indonezja, Indie przez zagranicznych konkurentów.
–Polska zbrojeniówka nie potrafiła się dostosować do nowych reguł w Azji. – Nasi strategiczni klienci oczekują raczej dostaw technologii i przemysłowej współpracy niż gotowych wyrobów. Polskie firmy nie mają na inwestycje pieniędzy albo nie są gotowe organizacyjnie – mówi Kułakowski.
Grzegorz Hołdanowicz, szef pisma „Raport WTO”, widzi też skutki błędów samych firm. – Dwa, trzy lata temu głośno mówiło się o najściślejszych tajemnicach i kulisach biznesu potężnego Bumaru. Do dziś nie możemy odbudować w świecie zaufania do branży – twierdzi.
Tadeusz Wróbel z „Polski Zbrojnej” wskazuje, że w ostatnich latach poskąpiliśmy grosza i polskie firmy rzadko wchodziły w międzynarodowe programy rozwoju wojskowych technologii. Ten brak aktywności w Unii Europejskiej i NATO spowodował, że wypadliśmy z obiegu – mówi Wróbel.