Zdecydowanym orędownikiem racjonalizacji wydatków był Wojciech Misiąg z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową. – Jednym uzasadnieniem pobierania danin przez państwo jest realizacja zadań publicznych – wyjaśnił były minister finansów. – W tej chwili trudno powiedzieć, jaka część deficytu wynika z niedostosowania wydatków do dochodów, a jaka z tego, że zadania państwa są wykonywane źle.
Jerzy Osiatyński, były minister finansów, a obecnie doradca prezydenta Bronisława Komorowskiego, sugerował, że należy ustalić, jakie usługi i w jakim zakresie należy realizować środkami publicznymi. – Dopiero wówczas rozpisane powinny być wydatki – zaznaczył.
O marnotrawstwie państwa mówiła była wiceminister finansów Halina Wasilewska-Trenkner, która uważa, że przede wszystkim trzeba szukać oszczędności w wydatkach. – Przykładem są podwyżki dla nauczycieli. Za dwa lata będzie wyż demograficzny, wtedy byłyby one bardziej uzasadnione ze względu na wzrost zadań – powiedziała była członkini Rady Polityki Pieniężnej.
Mirosław Gronicki, były minister finansów, podsumował stwierdzeniem, że problem z wydatkami istnieje. – Nie znamy jeszcze sposobu jego rozwiązania, ale najważniejsze jest to, jak – w momencie, gdy już zostanie on skrystalizowany – przekonać polityków, że realizacja reformy jest konieczna – wyjaśnił ekonomista.