Z przygotowanych przez jego biuro wyliczeń wynika, że w ciągu 10 lat po przyjęciu wspólnej unijnej waluty wzrost PKB może zwiększyć się dodatkowo o 2,5-7,5 pkt proc., zaś w przypadku konsumpcji prywatnej zyskamy – w zależności od scenariusza – od 0,9 do 3,6 proc. Wyliczenia resortu są zbieżne z tymi, jakie blisko dwa lata temu przedstawił Narodowy Bank Polski.

– Nasze analizy były przeprowadzane w odniesieniu do obecnej sytuacji, w momencie przyjmowania euro otoczenie może być inne, tak więc efekty także mogą się zmienić – wyjaśnił Ludwik Kotecki, wiceminister finansów.W dokumencie nie określono ani daty wejścia Polski do Unii Walutowej, ani orientacyjnych dat, kiedy spełnimy kryteria z Maastricht.

Obecnie Polska nie spełnia żadnego z nich i jest objęta procedurą nadmiernego deficytu. Komisja Europejska nakazała nam obniżyć poziom deficytu finansów publicznych poniżej 3 proc. PKB do 2012 roku. Zdaniem ekonomistów jest to mało prawdopodobne, według rządowych wyliczeń na koniec 2010 r. jego poziom sięgnie 7,9 proc. PKB.

– Celem rządu pozostaje jak najszybsze przyjęcie euro przy uwzględnieniu wszelkich warunków gwarantujących bezpieczną integrację – zapewnił Ludwik Kotecki. – Nie określamy jednak daty, ponieważ wciąż panuje duża niepewność co do momentu spełnienia kryteriów z Maastricht. Wiceminister finansów dodał, że na obecnym etapie określenie daty wejścia do unii nie jest konieczne, zaś dokument jest potrzebny, aby zacząć przygotowania do zamiany walut. W efekcie za rok powstanie Narodowy Plan Przyjęcia Euro, który już dokładnie określi harmonogram przyjmowania unijnej waluty.

Zdaniem ekonomisty Ryszarda Petru z punktu widzenia stabilności naszej waluty lepiej byłoby, gdyby data wejścia Polski do ERMII i przyjęcia euro do końca była utrzymywana w tajemnicy. – Lepiej byłoby, gdyby rząd przygotowywał się do procesu, ale decyzje ogłosił w ostatniej chwili – wyjaśnił Petru. Jego zdaniem, o ile kryteria wejścia do strefy euro nie będą złagodzone, to będziemy gotowi przyjąć euro pod koniec dekady i to pod warunkiem, że rząd zacznie reformować gospodarkę.