– Chcemy, by samorządy mogły same prowadzić politykę ulg i zwolnień w zakresie podatków dochodowych – mówi „Parkietowi” Andrzej Porawski, dyrektor biura Związku Miast Polskich. Obecnie ulgi z PIT i CIT może przyznawać tylko rząd, samorządy zaś mogą oferować ulgi w odniesieniu do np. podatku od nieruchomości czy od środków transportu.
Ulgi w podatku PIT i CIT to pomoc publiczna i korzystanie z niej musi być obłożone ostrymi warunkami. Jednak wejście w życie nowego pomysłu oznaczałoby, że władze lokalne uzyskałby dobry instrument do walki konkurencyjnej o inwestorów. Mogłyby kusić firmy PIT niższym do ok. 40 proc., a CIT – o ok. 7 proc. Przykładowo dla firm inwestujących w nowoczesne technologie, centra usług czy tworzących nowe miejsca pracy.
– Każda możliwość obniżenia kosztów działalności jest dobra – komentuje Krzysztof Krystowski, prezes Avio Polska. – Choć dla przedsiębiorców ulga w podatku dochodowym nie jest jedynym kryterium lokalizacji inwestycji. Liczy się jeszcze np. rozwój infrastruktury czy poziom kwalifikacji kadr na lokalnym rynku pracy – podkreśla.
– Sam pomysł wydaje się interesujący – mówi Rafał Iniewski z Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan. – Tyle że samorządy w egzekwowaniu należnych im danin są nawet ostrzejsze niż budżet centralny – mówi Iniewski.
Zdaniem Andrzeja Porawskiego z ZMP, miasta i gminy ostrożnie szafowałyby nowymi ulgami. Dla samorządów wpływy z podatku PIT i CIT są bowiem jednymi z głównych źródeł utrzymania. Przykładowo Warszawa na 2011 r. zaplanowała, iż z PIT dostanie 3,4 mld zł, a z CIT 0,5 mld zł. W sumie to ponad 30 proc. wszystkich dochodów. – Gdybyśmy zaczęli udzielać ulg przedsiębiorcom, z pewnością w pierwszym okresie nasze dochody budżetowe by spadły – mówi Lesław Fijał, skarbnik Krakowa.