– W krajach nadbałtyckich w zeszłym roku PKB spadł o około 15 proc. i ograniczono lub nawet zawieszono przekazywanie składek do funduszy emerytalnych. Ale rządy zapowiedziały, że od 2011 roku rozpoczną odrabianie tych ubytków – wyjaśnia były prezes NBP. – To są te kraje, które wpadły w gospodarczą czarną dziurę. A przecież my jesteśmy zieloną wyspą, która w ubiegłym roku odnotowała 1,7 proc. wzrostu gospodarczego. Tak więc, o ile można zrozumieć okresowe zmiany w systemie emerytalnym w krajach, których gospodarki się załamały, o tyle trudno zrozumieć takie działania u nas.
Tymczasem Michał Boni, minister w Kancelarii Premiera, przekonuje, że rząd nie zamierza likwidować OFE, walczy o to, aby pieniędzy, które inwestują OFE, nie klasyfikować jako długu publicznego. – Analizując uzasadnienie odmowy ze strony Eurostatu zaklasyfikowania pieniędzy, które przechodzą do OFE, nie jako długu publicznego, wskazują, że można będzie dyskutować z Komisją na temat obligacji emerytalnych – mówi Boni.
Minister przyznaje że jest zwolennikiem powrotu do wcześniejszej wysokości kalkulacji składki rentowej. – Jakby to nie bolało. Nie chodzi o jednorazową podwyżkę, ale można zastanowić się nad tym, czy nie wrócić do starej wysokości składki, którą płacą pracodawcy, a zostawić pomniejszoną składkę po stronie pracowników, aby wynagrodzenia nie spadły – wyjaśnia.
[ramka][b]Czytaj też[/b]:
[b][link=http://http://www.rp.pl/artykul/570725_Mozna-ulepszac-system.html " target="_blank"]Można ulepszać system[/link]. Rozmowa "Rz" z Michałem Bonim[/b]