Za euro płacono wczoraj już tylko 1,2636 CHF, najmniej w historii. Inwestorzy w ostatnich miesiącach najwyraźniej preferują franka uważanego za „bezpieczną przystań” (m.in. z uwagi na niskie zadłużenie Szwajcarii), kosztem wspólnej waluty, która narażona jest na kryzysy w kolejnych krajach członkowskich eurostrefy. To sprawia, że frank jest też drogi w zestawieniu ze złotym. Wczoraj za szwajcarską walutę płacono nawet niemal 3,17 zł – czyli tyle, co na początku lipca.
[srodtytul]Kłopot dla dłużników[/srodtytul]
Drogi frank komplikuje sytuację osób spłacających kredyty hipoteczne denominowane w tej walucie. Według danych NBP na koniec października portfel kredytów w obcych walutach miał wartość 154 mld zł, co stanowiło 60 proc. wszystkich pożyczek na nieruchomości. Czy frank może się w nadchodzących dniach jeszcze umocnić, a sytuacja osób zadłużonych w szwajcarskiej walucie pogorszyć? Kluczem do odpowiedzi na to pytanie będzie sytuacja w strefie euro. Ostatnia aprecjacja franka wobec unijnej waluty to m.in. wynik pogorszenia nastrojów inwestorów po zeszłotygodniowej obniżce ratingu Irlandii.
– To już nie dolar amerykański, ale frank szwajcarski jest barometrem nastrojów inwestorów. Ma on jeszcze potencjał, by się umocnić. Aprecjacja szwajcarskiej waluty w stosunku do złotego może być silniejsza niż wobec euro, gdyż w okresach zwiększonej awersji do ryzyka inwestorzy uciekają od walut wschodzących gospodarek – mówi nam Joanna Pluta, analityk TMS?Brokers. – Obecne osłabienie złotego wobec franka nie jest silne, ale istnieje duży potencjał, by polska waluta mocniej osłabła w stosunku do szwajcarskiej. Pierwszym oporem dla kursu CHF/PLN może być poziom 3,17–3,20, czyli zbliżony do tegorocznego szczytu.
[srodtytul]Strefa euro zdecyduje[/srodtytul]