W piątkowym wydaniu „Parkietu" napisaliśmy, że resort finansów od przyszłego roku zamierza przeliczać zadłużenie kraju wyrażane obecnie w walutach obcych (jedna trzecia długu) w oparciu o średnioroczny kurs walut, a nie jak to ma miejsce dzisiaj, według kursu z ostatniego dnia roku. Chce też z zadłużenia wyłączyć kwoty pożyczone, ale niewydane w danym roku.

Byłby to sposób na uniknięcie ryzyka przekroczenia progu  55?proc. długu w relacji do PKB liczonego metodą krajową (z wyłączeniem m.in. zadłużenia funduszu drogowego). Odkąd złoty zaczął silniej tracić do euro, takie niebezpieczeństwo stało się całkiem realne. Rząd w takim wypadku musiałby w kolejnym roku zrównoważyć budżet, co wiązałoby się z cięciami wydatków i podwyżkami podatków.

Wiceminister Dominik Radziwiłł przekonuje, że w tym roku z pewnością to nie nastąpi – podtrzymuje prognozę 53,8 procent PKB (817 miliardów złotych). Pod warunkiem, że na koniec roku euro będzie kosztować 4,35 złotego. Analitycy sądzą, że próg 55 procent może zostać przekroczony przy kursie 4,7–4,8 złotego. Wczoraj za euro płacono 4,53 złotego.

Analitycy Banku Handlowego ostrzegli, że po tej zmianie rząd będzie musiał sprawić, aby złoty był wystarczająco silny przez większość roku. – W szczególności, rząd nie będzie już mógł interweniować na rynku tylko w ostatnich dniach roku, aby zredukować poziom zadłużenia – napisano w raporcie.