Premier Donald Tusk zapewnił wczoraj posłów, że w całym 2011 roku wzrost gospodarczy osiągnie tempo 4 proc. Ekonomiści oczekują, że będzie to nawet 4,1 proc., ale już w przyszłym roku wyniesie 2,8 proc. – rząd przygotował budżet na podstawie prognozy 2,5 proc.
Popyt w dół, PKB w dół
Michał Rot, ekonomista PKO BP, wyjaśnia, że nadchodzące?spowolnienie widać już w danych za trzeci kwartał. – Zmniejszyła się kontrybucja zapasów do wzrostu, co sygnalizuje, że w najbliższych kwartałach wzrost aktywności?gospodarczej może być coraz wolniejszy – mówi. – Dane o strukturze produkcji budowlano-montażowej oraz dane o strukturze inwestycji dużych przedsiębiorstw sugerują, że inwestycje w infrastrukturę drogową i energetyczną są ciągle dominującym czynnikiem wzrostu inwestycji ogółem – dodaje.
Ekonomiści nie mają złudzeń: w obliczu spodziewanego spowolnienia prywatny popyt inwestycyjny nie zastąpi słabnącego publicznego, a przedsiębiorstwa raczej nie będą rozbudowywać mocy produkcyjnych. Monika Kurtek z Banku Pocztowego zaznacza jednak, że skala wyhamowania nie powinna być znaczna. W wariancie realistycznym zakłada ona wzrost PKB w końcówce roku na poziomie 3,7–3,8 proc., a w całym 2012 roku – 3,1 proc.
Także Dariusz Winek z BGŻ twierdzi, że polska gospodarka znajduje się na ścieżce miękkiego lądowania, gdzie gasnący popyt wewnętrzny jest amortyzowany większym wkładem eksportu netto.
– W końcówce tego i na początku 2012 roku największym ryzykiem dla wzrostu gospodarczego są efekty związane z konsolidacją fiskalną oraz ze spadkiem konsumpcji – mówi Winek. – Mniejsze zaś – ze spadkiem nakładów inwestycyjnych, zmianą stanów zapasów czy wkładem eksportu netto – uważa ekonomista.