Przewidują one, że deficyt w przyszłym roku nie przekroczy 35,56 mld zł. Dochody mają wynieść 299,4 mld (z czego 266,98 mld zł z podatków), a wydatki będą nie wyższe niż 334,95 mld zł. Budżet opiera się m.in. na założeniach, że wzrost PKB w przyszłym roku wyniesie 2,2 proc., inflacja – 2,7 proc., wzrost spożycia ogółem – 5 proc., a stopa bezrobocia na koniec roku wyniesie 13 proc.
Minister finansów Jacek Rostowski zapewniał wczoraj, że jest to budżet bezpieczny, realny i tworzy fundamenty dla przyspieszenia gospodarczego, oczekiwanego już od II połowy przyszłego roku. – Jeśli okaże się, że jest potrzebna nowelizacja, to taka nowelizacja w ciągu roku zostanie przedstawiona – powiedział jednocześnie Rostowski.
Eksperci mają wątpliwości.
– Trudno wierzyć jednak w zapewnienia ministra. Skoro prognozy są realistyczne, to po co wspominać o ewentualnej potrzebie nowelizacji ustawy budżetowej? – skomentował Andrzej Malinowski, prezydent organizacji Pracodawcy RP.
Także zdaniem wielu ekonomistów założenia budżetowe są niedostosowane do tego, co się dzieje w gospodarce. Większość prognoz pokazuje, że wzrostowi PKB w 2013 r. będzie bliżej do 1,5 proc. niż do 2,2 proc., a bezrobocie będzie wyższe niż 13 proc. A to oznacza, że trudno będzie uzyskać założone dochody budżetowe i konieczna będzie nowelizacja ustawy. – Ministerstwo może z tym jednak zwlekać do ostatniej chwili – uważa Rafał Benecki, ekonomista ING Banku na Europę Środkowo-Wschodnią. – I przyjąć takie rozwiązania, by deficyt budżetowy i finansów publicznych był jak najniższy – dodaje Benecki.